sobota, 21 kwietnia 2012

Skerik's Bandalabra - Live at the Royal Room

Skerik jaki jest - każdy widzi. A w zasadzie nikt, bo to dość kameleonowa postać. Mnogość projektów własnych, ilość zespołów pod wodzą innych muzyków, w których uczestniczył, nagrań gościnnych jest imponująca. I przede wszystkim tak różne style, jak tylko sobie można wyobrazić.

Nowa odsłona jego twórczości przynosi kilka nagrań zrealizowanych we właśnie co otwartym klubie Royal Room, którego właścicielem jest też współpracownik Skerika - Wayne Horvitz. Wszystko zatem dzieje się w gronie starych znajomych. Fakt, że jeden z fanów jazzu z deszczowego miasta stwierdził, że klub jest nadzieją dla środowiska jazzowego Seattle.

Nowy klub - nowy też projekt Skerika. Oprócz głównego sprawcy jeszcze Dvonne Lewis na perkusji, Evan Flory-Barnes na basie i gitarzysta - Andy Coe. Przyznać muszę, że oprócz lidera niewiele mi te nazwiska mówią. Znacznie więcej muzyka, choć... Cóż, zgodnie ze słowami samego głównego sprawcy, "zespół powstał by wyczarować dźwięki będące wynikiem spotkania Fela Kutiego ze Stevem Reichem na rockowym podwórku".

Reicha jakoś nie słyszę. Może po oczach rzuciło mi się na słuch, co źle wróży. Kuti - fakt. Słuchając kilka razy fraz Skerika i brzęczącej w tle saksofonu gitary zastanawiałem się wciąż gdzie słyszałem źródło tej muzyki. No fakt, Kuti jest jak najbardziej na miejscu. To ta sama, pokręcona mieszanka afrykańskich rytmów, szczególnie sposobu gry na gitarze, który mi nieodparcie kojarzy się z zespołami z Afryki, których niegdyś słuchałem i jazzowej gry na saksofonie. Tu, kojarzy mi się ona nieco z soul-jazzem. Rocka też raczej nie słyszę, chyba, że owe skerikowe podwórko ma stanowić dość mocna sekcja rytmiczna.

Przesłuchałem tę płytę kilka już ładnych razy. Jakoś nie badzo przemawia do mnie ta muzyka. Inna sprawa, że mam ostatnio jakiś skerikowstręt. Co wezmę jego produkcję, to gdzieś pozostaje w kącie. Może powinna poczekać na swój czas także i Bandalabra. Faktem jest natomiast, że miłośnicy jazzu bardzo silnie osadzonego w afrykańskim idiomie, szczególnie środkowej, niearabskiej (czy niemuzułmańskiej) muzyki będą zadowoleni. Zatem skoro sam Skerik się do Kutiego odwołuje - fani tego typu muzyki sięgnijcie po to nagranie. Muszę też przyznać, że prawdopodobnie na koncercie bawiłbym się przednio.

Skerik's Bandalabra - Live at the Royal Room - The Royal Potato Family (2012)

Brak komentarzy: