środa, 27 kwietnia 2011

Fieldwork - Door (2008)

Jest kilka powodów, by o zjawisku Fieldwork napisać.

Po pierwsze - jest to team wielce interesujący.

Po drugie - chyba niezbyt do tej pory jesteśmy pod wrażeniem gry muzyków występujących na tej płycie, a powinniśmy być.

Po trzecie - jeśli nie napiszę tego teraz, to być może już nigdy w życiu nie uczynię.

Piszę zatem mając przekonanie, że przedstawiam absolutne zjawisko. To jakby iść gdzieś po ścieżce w Tatrach i znaleźć bursztyn. Piękne i intrygujące.

Czym jest Fieldwork? Zespołem pozbawionym stałego składu i leidera? Chyba tak Wprawdzie na przestrzeni trzech znanych mi płyt, pojawia się tu zawsze jedna postać, ale skoro sami muzycy przyznają się do tego, że muzyka ta stanowi kolektywną improwizację i jest w sposób absolutny zależna od tego, kto ją tworzy - należy im wierzyć. Jest to tym łatwiejsze właśnie przez zmieniający się skład. Door jest ich trzecim nagraniem. Począwszy od pierwszej płyty w składzie uległo zmianie 2/3 muzyków. Jak na trio imponująy wynik. Nadto druga z płyt łączyła składy z pierwszej i tej trzeciej właśnie. Posłuchawszy ich wszystkich można zauważyć, zasłyszeć na własnych uszach wręcz w jakim stopniu, gdy muzycy mówią, że twór, którego słuchamy stanowi kolektywną improwizację jest zależny od muzyków, muzykę tę tworzących. Wydawać by się mogło bowiem, że to nic trudnego: bez żadnego przygotowania, bez wcześniej ustalonych reguł, bez nutek, które przecież tak ułatwiają muzykę i dopiero one stanowić mogą podstawę prawdziwej kreacji, wyjść i zagrać co tam dusza niesie. Przecież efekt wyjdzie zawsze ten sam. Furia i zgiełk. Brak jakiejkolwiek spójności. Brak reguł przekładający się na totalny brak jakiegokolwiek zamysłu. No bo jak tak, w sposób kolektywny myśleć. Skąd Ziutek może wiedzieć co chce wyrazić Franek i odwrotnie. Fieldwork ukazuje, że takie kolektywne myślenie jest możliwe. Ba, słuchając tych trzech nagrań, zrealizowanych w innych składach, ale w takim samym instrumentarium, możemy bardzo łatwo stwierdzić, że muzyka tworzona w ten sposób nie tylko może być do głębi przekonująca. Możemy też z łatwością zauważyć w jakim stopniu, muzyka tak tworzona jest zależna od indywidualności ją tworzących.

Samo Door jest po prostu doskonałe. Trzech Młodych Lwów sceny jazzowej tworzy świat, którego chce się słuchać. W którym chce się uczestniczyć. Niewiele jest takiej muzyki, której słucham w wersjach studyjnych i aż się rwę do tego, by móc posłuchać jej na żywo. Na koncercie. By móc uczestniczyć w kreowaniu tego wszystkiego. Tych setek niuansów powstających w jednej chwili. Tych rwących się fraz, które są takie, bo inne - ze względu na dany moment, na istnienie wszechzwiązku zjawisk i rzeczy, na cztery, a nie trzy wymiary - być nie mogą. To takie proste. I najlepszy jest ów ostatni moment. Zapada cisza, a muzyka gra jeszcze. Gdzieś nie wiadomo skąd tworzą się jeszcze jakieś dźwięki, które dopiero po chwili jestem w stanie rozpoznać, jako te, które nie docierają do moich uszu, a są w mojej głowie. Gdzieś wewnątrz.

Sprawcami całego zamieszania są Vijay Iyer, Steve Lehman i Tyshawn Sorey. Jedynie piano, saksofon altowy i perkusja. I wydawać by się mogło, że w składzie takim, od końca lat trzydziestych, ubiegłego wieku wszystko co możliwe już można było zagrać i zostało zagrane. Ręczę, że nie. Nie to jest jednak istotne. Poszarpane dźiłki, zerwane harmonie, muzka tocząca się jednocześnie w jakimś kierunku i we wszystkich łącznie jest po prostu cholernie autentyczna. Słuchając jej nie mam wrażenia, że obcuję z jakimś konceptem wyreżyserowanym do granic ostatniej, króciutkiej pauzy. To jest tak rzeczywiste jak tylko może być. Tak autentyczne, tak nieprzekłamane, jak zawsze chcielibyśmy usłyszeć. Mam nadzieję, że przynajmniej usłyszeć będzie mi jeszcze dane tych wspaniałych muzyków nie raz.

Po prostu kawał dobrej, rewelacyjnie dobrej muzyki.

Fieldwork - Door (Pi Recordings 26, 2008)

2 komentarze:

Bałkomat pisze...

Szanowny Panie Pawle! Nie wiem, z jakiego powodu nie publikuje Pan swoich recenzji w internecie. Mam nadzieję, że Pańskie zdrowie nie stanowi aż tak wielkiej ku temu przeszkody! Pragnę tylko napisać, że Pańskie teksty o muzyce stanowiły dla mnie zawsze wyznacznik dla tego co dobre, dobrze wykonane, ale i niepozbawione istoty rzeczy. Trudno ocenić ile dobrego zrobił Pan dla miłośników muzyki.
pozdrawiam serdecznie!
Jacek B.

pavbaranov pisze...

Witam. Dzięki za dobre słowo.
W istocie brak aktualizacji bloga związany był z moim stanem zdrowia. Obecnie, choć proces leczenia nie jest jeszcze ukończony, odzyskałem - choć częściowo - możliwość widzenia, zatem może i blog jakoś się rozwinie.
Pozdrawiam - Paweł