wtorek, 5 października 2010

Wolność, czyli słów kilka o słuchaniu jazzu

Jestem taką duszą, która wiecznie poszukuje nowego. Znam jazz. Wydaje mi się, że znam. Z ostatnich 100 przeszło lat. I doskonale wiem, że jest w tej muzyce, w samym jej początku zarzewie tego co się dzieje dzisiaj. Co się będzie dziać jutro. Doskonale wiem, że w tym konglomeracie wszelkich stylów, wszelkich pomysłów było już to, co jest dzisiaj. Piękna muzyka.

Wielokroć słyszałem o końcu jazzu. Ale czy ktokolwiek, kto zadawał to pytanie, by nie mówić nawet o twierdzeniu, dokładnie posłuchał tej muzyki? Muzyki, o której się wypowiada? Szczerze wątpię. To tekst pod publiczkę. Równie dobrze można byłoby powiedzieć, że muzyka Bacha, niejakiego Jana Sebastiana, przeminęła wraz z barokiem. Bzdura. Podobnie King Oliver, czy Louis Armstrong, Duke, i wielu innych nie przeminęło. Różnica w klasyce - jaką znamy i postrzegamy w dniu dzisiejszym - jest taka, że jesteśmy w stanie ją "wyetapować". W jazzie - nie. Na całe szczęście. Ta muzyka, to ciągłość. Nie jest istotne jak jest grana. Nie jest istotne co jest grane. Ważne jest jak myśli, czuje, odczuwa ten kto gra. I z drugiej strony ważne w jaki sposób jesteśmy w stanie to odczuć. Musi być improwizacja, bo musi się to dziać. Tu i teraz. Musi być aktualne, bo jazz to improwizacja. Skoro jej nie ma, to nie ma jazzu. A skoro jest, to jest zawsze w tej chwili, w której istnieje. Inaczej nie ma jazzu, a my możemy odbierać jedynie tylko "like". Wyrób czekoladopodobny. Stąd też w wielu miejscach, nawet co do "uznanych" muzyków jazzowych mówię, że nie grają jazzu.

Jeśli chcesz odbierać jazz, albowiem słuchanie tej muzyki, to jej odbiór, a nie kontemplacja, to musisz ustawić uszy na czas dzisiejszy. Nieważne przy tym, czy dźwięki, które powstały zostały wygenrerowane dzisiaj, czy sto lat temu. Ty, słuchaczu jazzu, musisz wiedzieć, że trafiają one w obecną chwilę. Jeśli nie, jeśli odbierasz je inaczej, wówczas po prostu nie słuchasz tej muzyki. Niestety.

Może się zatem zdarzyć, że dźwięki zaśpiewane przez Basie Smith będą dla Ciebie współczesne. Będą, jeśli muzyka ta stanie się chwilą. Równie dobrze możesz powiedzieć, że Jamie Cullim nagrał płytę w roku 2010 (powiedzmy) i była to dla Ciebie taka, czy inna muzyka. Wówczas to nie jest jazz. Jazz jeet wtedy, gdy możesz swierdzić, że dźwięk, który do Ciebie dotarł jest zarówno przeszły, jak obecny i przyszły. Jazz nie ma czasu. Jeśli tego nie wiesz, nie odbierasz jazzu. Nie słuchasz go, a jedynie słyszysz dźwięki. Jazz jest muzyką na zawsze. Na wstecz, na teraz, na przyszłość. Nie jest ważne czego słuchasz, ważne jak słuchasz. Błąd - bowiem jest też ważne czego słuchasz. Jazzu nie da się odgrywać. Jazz można grać. Jazzu nie da sie interpretować, bo interpretacja jest rodzajem grania. Jazz trzeba z siebie wypluć. Trzeba go podać w sposób, który dojdzie do słuchacza, odbiorcy... Jazz jest muzyką, która jest funkcją czasu, jeśłi tego nie ma, nie jest jazzem. Czy teraz rozumiecie dlaczego niektórym jazzmanom odbieram to miano? Jazzmana? Czy teraz wiecie dlaczego niemal hardcore'owe dźwięki mogą być dla mnie jazzem?

Jazz to zarówno sztuka grania, jak i sztuka słuchania. To sztuka myślenia w sposób jazzowy. To sztuka odbierania dźwięków takimi, jakimi one są w tej chwili, w której są. I będą. Posłuchajcie uważnie jazzu, a nie muzyki. Posłuchajcie tych dźwięków, które kształtują naszą wrażliwość, bowiem ona jest wykształcona jazzem. Teraz rozumiecie o co chodzi?

Dlaczego słucham free? Bowiem jest to muzyka, która trafia. Jej podstawowym - wg mnie - zadaniem ma być trafienie. To muzyka, która bieże się z określonego miejsca, by je przekazać. Miejsce, w którym się ona bierze, z którego bierze początek jest przenaszalne. Można je w dowolny sposób kształtować. Zmieniać. Skoro tak, to free z roku 1959,, ot choćby takie "Lonely Woman", które samo w sobie jest absolutnie cudowną balladą, którą stworzyć można było w dowolnym okresie, jest równie aktualne w chwili obecnej, jak i w owym 1959 roku, jak i kilkadziesiąt lat wstecz. Free jest wolnością, w tym sensie, że nie zna czasu. Nie zna dźwięku, który powstaje. Ani w chwili, w której powstał, ani w żadnej innej. Free jest wolnością od czasu. Jazz jest wolnością od czasu. Stąd też i free i jazz, to ta sama drużyna. To możliwość przeżywania dźwieków. To możliwość nadania tym dźwiękom określonej treści.

Teraz już - mam nadzieję wiecie - dlaczego kocham i jak odbieram free.

Brak komentarzy: