niedziela, 29 stycznia 2012

Grey Ghost - Broad Orations

Ci, którzy znają lepiej moje poglądy, pewnie spotkali się także ze stwierdzeniem, że jazz najlepiej wychodzi, gdy grany jest na akustycznych instrumentach. I w zasadzie w dalszym ciągu najbardziej przemawiająca do mnie jest ta akustyczna wersja jazzu. Są wyjątki, ale nieliczne spośród nich pozostały mi na dłużej. Jeśli nawet kiedyś zachłysnąłem się jakimiś syntetycznymi dźwiękami jazzu, to po latach, niezbyt często zachwycenie to nadal pozostaje. Oby zatem pozostało tym razem, bo muzyka to ciekawa. Przynajmniej, po tych kilku, czy kilkunastu przesłuchaniach.

Grey Ghost w ogóle nie powinno mi się podobać. Aram Shelton jakoś nigdy mnie nie zachwycał (choć ostatnią jego znaną mi "There Was" cenię nawet), a Grey Ghost to duet składający się właśnie z Sheltona oraz Jonathana Crawforda. "Broad Orations" jest zaś drugą i chyba ostatnią płytą (pierwszą wydała zasłużona 482 Music). W stosunku do owej pierwszej, "How To Create Words", "Broad Orations" wydaje mi się doskonalsza. Obie to muzyka w formacie saksofon, perkusja i różne perkusjonalia oraz syntezatory, czy komputer. Okazjonalnie pojawia się trąbka, klarnet, czy melodica. Niemniej jednak trzon to saksofon, perkusja i - nazwijmy to tak - dźwięki syntetyczne. Pewnie przez taki skład gdzieś się pojawi określenie tej muzyki, jako awangarda. A niech tam. Niech i tak będzie. Generalnie wpisuje się w coś, co nazywane jest improwizacją strukturalną. Niech i tak będzie. Ja mam skojarzenia z przelewającą się magmą. Skrzy sobie błyszcząc pośród czarności pojawiającymi się raz po raz refleksami. Ową czarną magmę tworzą syntetyczne dźwięki i poniekąd perkusja. Niekiedy potraktowana tak, że wydawać by się mogło nie zawiera żadnych elementów strukturyzujących rytm - jedna wielka improwizacja bez taktowych kresek. Gdzie indziej, motoryczna niczym syntetyczne, komputerowe brzmienia perkusyjne znane z zespołów elektronicznego rocka. Na ich tle, co jakiś czas pojawiają się improwizacje saksofonu oraz... syntezatorowe struktury. O ile jeszcze gra Sheltona na saksofonie zdaje się prowadzić tę muzykę w jakimś kierunku, to już elektroniczno-komputerowe brzmienia syntezowane przez obu muzyków już niekoniecznie.

Cóż, mało zachęcający opis mi wyszedł. Ręczę jednak, że ciekawa to muzyka. Zdecydowanie więcej w niej barw, niż w takim... syntetycznym, a jakże - opisie. Niewiele razy, słuchając muzyki improwizowanej, czy jazzowej z użyciem syntezatorów, czy komputerów, miałem wrażenie, że muzycy wiedzą jak świadomie wykorzystać owe techniczne możliwości. Tym razem wiem, że Oni wiedzą. Ta muzyka różni się od wielu innych tym, że mam pełne przekonanie, że zarówno Shelton jak i Crawford w sposób w pełni świadomy sięgnęli po komputery i syntezatory. O ile w wielu przypadkach wykorzystywania tego typu instrumentarium w muzyce improwizowanej mógłbym przysiąc, że jej pozbawienie syntezatorów, czy komputera pozostałoby dla tej muzyki bez żadnego uszczerbku, tak w przypadku Grey Ghost, tej muzyki bez tych syntezowanych dźwięków po prostu nie ma. Zatem da się. Da się sięgnąć po technowinki i stworzyć muzykę, gdzie nie są one jedynie przyczepione do akustycznych brzmień. Da się stworzyć muzykę, w której świat akustyki i syntetyki łączą się w nierozerwalny sposób. W końcu da się stworzyć z tego konglomeratu muzykę, która w sposób zupełny przekonuje. Przynajmniej mnie. Pisałem (nawet dzisiaj), że lubię słuchać, gdy muzyka mnie wciąga. Duet Grey Ghost wciąga w swój, bardzo specyficzny świat.

Gray Ghost - Broad Orations (2010), Candy Dinner, Cała płyta dostępna na Candy Dinner

Brak komentarzy: