wtorek, 31 stycznia 2012

The Cool Runnings Orchestra - Tribute to Marley

Połączenie jazzu i reggae - jeśli pamięć mnie nie myli - udało się raz. Niejakiemu Hamidowi Drake'owi w projekcie Reggaeology. W międzynarodowym przedsięwzięciu The Cool Runnings Orchestra, Drake spróbował ponownie sięgnąć po reggae. W sumie nic dziwnego, bowiem zanim został ogólnie znanym i uznanym jazzowym perkusistą, bębnił dla wielu znanych postaci muzyki reggae. Obok niego w Orkiestrze grają jeszcze Francuzi, Niemcy i Węgrzy. Tym razem jednak, zamiast kompozycji oryginalnych, pojawiają się znane utwory z repertuaru Boba Marleya; wszak tytuł wydawnictwa odwołuje się do niego wprost. Bardzo znane nawet. "Is this love", "No woman no cry", "Redemption song" by przywołać tylko przykłady. Wszystko podane w fusionowym sosie. Z partiami improwizowanych solówek, bo tak to chyba nazwać trzeba. Gęsto od dźwięków. Pewnie nawet i pomysłów na tę muzykę było wiele. Pewnie nawet wszystkie, albo przynajmniej większość założeń zostało zrealizowanych.

I tym razem powiem: niestety. Koncept album, jednorodny w swej stylistyce, w brzmieniu niestety nie przekonuje. Przynajmniej mnie. Świetne i nośne w swych pierwowzorach standardy Marleya zostały odarte z owej lekkości, którą miały. Co gorsze jednak, z owego olbrzymiego emocjonalnego ładunku, który w nich tkwił. Kompozycje są jedynie pretekstem do przedstawienia gęstego, jazzrockowego brzmienia. I tyle. Gdzieś zginął cały przekaz muzyki Marleya, jego siła i moc. Zamiast tego pojawiło się dziewięć utworów, które mogą być, może ktoś się z nimi zapozna, ale mogłoby ich spokojnie nie być. I to nie jest kwestia "wnoszenia" czegokolwiek gdziekolwiek. Po prostu pomimo spójności stylistycznej, brak tym utworom czegoś, co by do nich przekonywało, przyciągało uwagę na dłużej. Zwyczajnie nużą. Jest co najmniej kilka zespołów grających reggae, czerpiących z jazzowych dokonań i wychodzi im to zdecydowanie lepiej. Bardziej przekonująco. Na tej płycie The Cool Runnings Orchestra gra swoją muzykę. Utwory Marleya, to tylko pretekst do zaprezentowania ich muzyki. Mam wrażenie, że w tej konfrontacji męczą się zarówno muzycy, jak i same piosenki wielkiego barda reggae.

The Cool Runnings Orchestra - Tribute to Marley (2011), BMC CD 192

Brak komentarzy: