No i macie mnie. A w zasadzie, to Oni mają. Wiele już razy, na widok, a w zasadzie dźwięk klasycznego tria jazzowego, w dodatku w sposób niemal klasycznie grającego, jakim jest trio z fortepianiem, praktycznie spluwałem przez lewe ramię, rozglądając się niemal za jakimś egzorcystą, który byłby w stanie odprawić z kwitkiem kolejne trio grające jak kolejne trio, które gra dokładnie jak trio itd. ad libitum, bez końca...
Crimson Jazz Trio jest triem jak najbardziej klasycznym: fortepian, bas, perkusja. Nic więcej. Aha, tyle, że zamiast kontrabasu jest bezprogowa gitara basowa. Jeszcze gorzej, bo w jazzie lubię mięso akustycznego kontrabasu, basówki pozostawiając muzyce rockowej, popowej i jakiej tam jeszcze. No może funk. Jeśli funk jest jazzem, to tu może być gitara basowa. Cóż, schematy, przyzwyczajenia... i w mordę. Powinienem bowiem nie lubić tego tria. Ba, powinienem go nie lubić w dwójnasób, bo jeszcze w całości materiał zebrany na płycie składa się z ni mniej ni więcej, ale wyłącznie utworów King Crimson, które w wersji oryginalnej uważam za genialne i praktycznie nie nadające się do dalszej obróbki.
Pomysł jednak okazał się udany. Awangardowe utwory rockowe okazały się świetną bazą kompozytorską, do prowadzenia jazzowych dialogów między trzema muzykami, z których jeden - Ian Wallace pamięta przecież również pracę w King Crimson. Tym razem muzyka diabelnie swinguje, pozostawiając jednak w dalszym ciągu główne rysy kompozycji Frippa. Zmiany tempa, nastroju, kontrapunkty... Nieistotne czy Crimson Jazz Trio sięga po utwory z początku kariery pierwowzoru, czy z nowszych płyt. Zawsze pozostaje podana ze smakiem uczta.
Trio potrafiło zaserwować to, co nie udawało się najlepszym, uczynić z rockowych utworów materię jazzową w sposób taki, jakby zawsze to był jazz. Jednocześnie w żaden sposób nie jest odczuwalny brak owego "elementu dodanego", którego tak mi brakuje w jazzowych interpretacjach muzyki rockowej. Tego "czegoś" w zamian. Na "King Crimson Songbook" to jest. Ta muzyka, w przeciwieństwie do wielu prób tego typu, brzmi autentycznie.
Fajne granie. Po prostu. Nic dodać, nic ująć.
Crimson Jazz Trio - King Crimson Songbook Vol 1, Voiceprint, VP 373, 2005; recenzja ukazała się pierwotnie w Diapazon.pl dnia 10.11.2006 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz