czwartek, 22 listopada 2007

Bass X3

Nie tak dawno, podczas krakowskiego koncertu New Basement Research kupiłem płytę z wymarłej już wytwórni: Drimala Records. Niestety pożegnała się z nami rok temu publikując takie słowa:

October 7, 2006: Thank you for visiting Drimala Records. After 10 years, 25 releases, and 32,546 customers in 47 countries, we have decided to take a hiatus from the music business. We have gone off to play out other dreams that are right for this time in our lives. So thank you to everyone that made Drimala possible and the ride of a lifetime. Be well and may you go in peace wherever your ears take you. We leave you with this quote from Keith Jarrett, “Jazz is there and gone. It happens. You have to be present for it. That simple.” -- The Drimala Crew

Szkoda, bo muzykę prezentowała zacną. Szkoda, bo już tak łatwo zdobyć tych płyt nie będzie można.

Płytę firmuje trójka basolubnych, tak jak ja, muzyków: fenomenalny saksofonista i przede wszystkim klarnecista basowy Gebhard Ullmann oraz dwu basistów Chris Dahlgren i Peter Herbert. Ullmann może być już znany z Polsce choćby z koncertów i nagrań dla Not Two. Chris Dahlgren również ma wydaną w Polsce płytę, z której refleksjami zdążyłem się już podzielić. Peter Herbert, choć muzyk to zacny, chyba w Polsce jeszcze ani nie gościł, ani też niczego nie wydał. Ale zawsze mogę się mylić.
Tak, czy inaczej, trójka muzyków stworzyła nietuzinkowy zespół, który nagrał doskonałą płytę. Biorąc pod uwagę, że Drimala Records zakończyła swoją pracę, szukajcie, a znajdziecie. Jak mawiał poeta, albo gdzieś........ ;)

Bass X3

Najkrócej mówiąc: lubię takie składy. Nieszablonowe.
No cóż, Ullmann, szablonowym muzykiem nie jest, czego doświadczyć mogli ci, którzy nielicznym gronem (którz słuchać będzie jakiegoś Niemca) stawili się na jego ostatnim koncercie w Alchemii. BassX3 to zespół "zogniskowany" na basowym rejestrze. W dodatku zespół o przedziwnym składzie. Nie powiem, że lider, ale pewnie spiritus movens przedsięwzięcia, Ullmann właśnie, gra na klarnecie basowym oraz takimż flecie. Wspomagany jest przez Petera Herberta i Chrisa Dahlgrena grających na kontrabasach, przy czym w przypadku tego ostatniego, "obsługuje" on także inne instrumenty.
I...?
Wspaniały Fred Flinston powiedziałby po prostu: Yabadabaduuuu!!!
I miałby rację.
Mi, pewnie powiedzieć tak nie można. A szkoda. Bo proste wyrażenie swoich emocji jest najlepsze. Jabadabadu i nic dodać, nic ująć. Wszyscy wówczas wiedzą wszystko i nikt nic nie wie, a recenzent spać może spokojnie.
No cóż... Niestety pewnie powiedzieć trzeba nieco więcej słów.
Po pierwsze zatem zająć się trzeba wytwórnią i dostępnością. Drimala Records. Uffff... jak fajnie. Nikt tego nie ma. Niestety Drimala jakby zaprzestała działania, wobec czego zainteresowani zmuszeni będą do nabycia tej płyty z koncertów Ullmanna, bądź... w jakiś inny sposób. Szukajcie, a znajdziecie.
Po drugie... w niektórych periodykach - i dobrze - zwraca się uwagę, na jakość brzmienia płyty. Można rzec, jest ona co najmniej dobra. Co najmniej bardzo. Przynajmniej z mojego, podłego lampiaka niemal domowej roboty z Wrocławia (dziękuję przy okazji! człowiek, który twierdził, że wielokroć tańszy sprzęt zagra jak dużo droższy miał rację; tym samym pozostało trochę grosza na zakup płyt, a przecież do tego sprzęt służy).
Po trzecie - Muzyka. Nie darmo piszę to słowo przez wielkie "M". Kibicuję Ullmannowi od lat i od lat, muzyk ten potrafi mnie zaskakiwać wciąż nowymi, wciąż świeżymi pomysłami. BassX3 brzmi niemal jak rockowa kapela. Z tą samą intensywnością. Z taką samą energią. Czadem. Z drugiej strony muzyka ta ma coś podobnego do world music. Jakąś bezpretensjonalną bezpośredniość. Trafiania w sam cel. W słuchacza. Jak trafi, tak już nie puści. I niech sobie trzyma. Ze strony trzeciej, to jest to kawał wysublimowanych dźwięków, podanych w rejestrach, które zwykle wywołują miłe skojarzenia brzmieniowe. Mówiąc krótko, skoro już ktoś przeszedł do tych słów, rewelacyjne, świeże granie. Bardzo komunikatywne, świetnie brzmiące, niemal skocznie melodyjne. Niemal ludowo. Jednocześnie dźwięki te są jakby z zupełnie innego świata, do którego słuchacz nie jest kompletnie przyzwyczajony. To tak, jakby jednocześnie zaznawać niewypowiedzianej przyjemności i równocześnie być niemiłosiernie łaskotanym. Gdzieś, z tego biorą się dźwięki jedynego w swoim rodzaju tria. Wspaniałe dźwięki.
Polecam.

Brak komentarzy: