piątek, 23 listopada 2007

Other Dimensions in Music - Live at the Sunset

Nie wiem, na ile mi to wyjdzie, ale chciałbym, by mniej więcej codziennie (no może bez dni wolnych od pracy) pojawiały się tu jakieś recenzje. Zatem kolejna, zwłaszcza, że czas jest dla mnie litościwy. Daniel Carter, muzyk, który za życia - i to jeszcze w latach 70 ubiegłego wieku - stał się legendą, a jest nią dla mnie od chwili, gdy go miałem niewątpliwą przyjemność poznać, na całe szczęście zaczął wydawać płyty. Zobaczcie na jego dyskografię, przecież w okresie loftów, ba nawet przez lata 80 XX w., praktycznie nie ukazywały się jego płyty. Jeśli już to sporadycznie. Począwszy od lat 90, jest już znacznie lepiej, choć dalej mam niedosyt. Bardzo chciałbym poznać jego grę z czasów, kiedy krytycy rozwodzili się nad jego grą na saksofonie altowym, twierdząc, że w sposób najdoskonalszy urzeczywistnia ona obraz ówczesnego świata. Może, nie wiem. Pozostaje mi wierzyć.
Nie wiem też, na ile zmienił się jego sposób gry. Po tym, jak widziałem go kilka razy na koncertach, mogę jedynie powiedzieć, że mógł, skoro muzyk ten w jednej niemal chwili potrafi łączyć liryczne brzmienia fletu i hardcore'owy skowyt altu, że o "śpiewie" już nie wspomnę. Słuchajcie Daniela w każdej postaci, bo to jedna z najważniejszych postaci współczesnego jazzu. Czy tego chcecie czy nie.
Jest okazja, bo nową płytę jego kwartetu, niekiedy kwintetu - Other Dimensions in Music, w którym oprócz Daniela występują również Roy Campbell jr. grający na trąbce i innych instrumentach (zresztą każdy muzyk gra tu na kilku) oraz William Parker na basie i Hamid Drake na perkusji. Płyta, a w zasadzie dwupłytowy album został zarejestrowany podczas dwu koncertów w Paryżu w klubie Sunset, 17 i 18.10.2006 r. Warto wspomnieć, że w zeszłym roku w Polsce gościliśmy zespół w podobnym składzie, tyle, że zamiast Campbella występował Sabir Mateen. Tamten, zeszłoroczny zespół z Fabryki Trzciny, był jakby połączeniem dwu najbardziej znanych formuł, w których dotychczas Daniel się udzielał: TESTu oraz właśnie ODiM. No dobra, to teraz słów zasadniczych kilka:

Other Dimesnions in Music, to klasyczny już dziś, skład bez fortepianu, jakby powiedział ulubiony przeze mnie gawędziarz radiowy (bez żadnych uśmiechów). Tyle, że ów Pan myśli wówczas o zupełnie odmiennym zespole. Równie wspaniałym. Sekcja marzeń Parker i Drake dopełniona przez Campbella i Daniela Cartera - jednego z moich ulubieńców - razem: Other Dimensions in Music. I ich najnowsza propozycja: Live at the Sunset. Niestety nie tylko grają, ale i nagrywają rzadko. Szkoda, bo to jedna z najlepszych kapel, które umiejscowić można pod hasłem współczesny mainstream. Taki, którym byłby, gdyby nie... Tak, to prawdopodobnie większość recenzentów, a i słuchaczy odbierze tę muzykę za free. Ok. Free, ale takie sprzed lat. Wielu, wielu... Other Dimensions in Music w najnowszej postaci przywodzi na myśl właśnie free sprzed lat. Kiedy muzyka ta tworzyła się właśnie. Sięga do takich nagrań jak jedno z moich ulubionych: The Shape of Jazz to Come. Mógłbym zatem narzekać na tę muzykę? Nie! I niech tak zostanie, bo micha mi się cieszy od ucha do ucha. Swingująca sekcja masuje z lekka serducho, by na jej tle trębacz i saksofonista mogli wyczyniać swe harce. Ot, po prostu tak. Proste, jak konstrukcja cepa. Tyle, że... nie każdemu to się udaje.
Kilka słów zapowiedzi wprowadza w wyśmienity nastrój każdego, kto nie jest francuskojęzyczny. I nastrój ten się udziela. Frywolne dźwięki trąbki punktowane przez równie mile brzmiący saksofon. I sekcja jak młot!
Genialne, genialne, genialne...
Te dwie koncertowe płyty, błagają o jeszcze... Przynajmniej przeze mnie. Bowiem muzyka grana przez tę czwórkę przywołuje tę energię, którą tak w jazzie kocham. Wzajem splatające się linie melodyczne, puls sekcji, długie solówki i... radość, radość grania, którą przełożyć mogę tylko na dwa słowa: radość słuchania.
Koniecznie.

Brak komentarzy: