środa, 29 września 2010

Frank Gratkowski Trio - The Flume Factor

Od pewnego czasu chodzi mi po głowie, by napisać słów kilka na temat amerykańskiego i europejskiego podejścia do muzyki free. Pewnie kiedyś coś takiego popełnię.

Od pewnego czasu również wsłuchuję się w dźwięki "The Flume Factor" - płyty, którą nagrał Frank Gratkowski z towarzyszeniem Dietera Manderscheida i Gerry Hemingwaya. Tria zatem mieszanego, z przewagą jednak "strony europejskiej". I tez, które sobie stawiałem próbując opisać, to o czym napisałem wyżej, niekoniecznie byłbym w stanie obronić.

Może Gratkowski nie jest zupełnie europejski, a może Hemingway niezbyt amerykański? Może w ogóle takiego podziału, który wydaje mi się słyszeć przy okazji odsłuchiwania amerykańskiej i europejskiej muzyki free jazzowej sprzed wielu lat po prostu nie ma (wówczas coś źle z moimi uszami, a jeszcze gorzej z tym, co powinno być pomiędzy nimi).

Tak, czy inaczej - przynajmniej jak na mój gust, wiedzę i słyszenie - muzyka Frank Gratkowski Trio czerpie z obu stron Atlantyku. I już niemal byłem pewny następnego stwierdzenia, że z tego tygla rodzi się jedna wspólna myśl muzyczna, ale i tego zdania nie jestem pewien. Generalnie zaś, to na "The Flume Factor" mnóstwo odniesień do muzyki Braxtona, raczej z jego wcześniejszego okresu, mnóstwo jednak i pomysłów wywodzonych nawet z melodyjnego - w tym towarzystwie - Ornette Colemana. Gdzieś pojawiają się jakieś konotacje do Petera Brotzmanna. Pomimo jednak aacmowych wycieczek, muzyka tu zawarta potrafi kopnąć takim freejazzowym swingiem, jaki uwielbiam. I znów chciałem powiedzieć, że spora w tym zasługa Hemingwaya, ale przecież nie jest to do końca prawda. Gratkowski, który potrafi freejazzowo kołysać niczym uwolniony Lee Konitz, a i Manderscheid również potrafi zagrać w sposób zdecydowanie "czarny". Tuż jednak po owej freeswingowej kipieli, potrafi się pojawić konceptualna muzyka zdecydowanie bliżej leżąca tradycji muzyki europejskiej, kompletnie pozbawiona wszelkich bluenote i synkop. Cóż, można by zatem rzec, że groch z kapustą. Można jednak, również - i to bliższe mojej ocenie tej płyty - zawarta tu muzyka jest jakby krótkim kompedium wiedzy o współczesnym, kameralnym free. Wywodząc się i czerpiąc z tradycji obu zasadniczych jej źródeł. Czy jest to płyta warta polecenia? Tutaj mam duży zgryz i gdyby nie kunszt muzyków powiedziałbym raczej, że chąc wydać ileś tam złotych za płytę, lepiej poszukać czegoś innego. Jednak i to nie do końca prawda. Ot taka płyta kameleon. Magiczny kalejdoskop. Co rusz, coś innego. Można lubić lub nie. Faktem, że od kilku dni od tych dźwięków nie mogę się wyzwolić.

Frank Gratkowski Trio - The Flume Factor - Random Acoustics RA 020

Brak komentarzy: