środa, 29 grudnia 2010

Tiziano Tononi - Vertical Invaders

Ta muzyka jest jak podróż w czasie. Mimo, że brzmi świetnie, ba, nawet nowocześnie, to mam jakieś takie wrażenie, jakbym słuchał dawnych nagrań z Leroy Jenkinsem czy - może nawet prędzej - Billy Bangiem. Być może na takie zdanie ma wpływ brzmienie zespołu, które chcąc nie chcąc musi być charakterystyczne i prawdopodobnie również musi przywoływać z pamięci dawniej słuchane dźwięki. Trio składające się z muzyków grających na skrzypcach, basie i perkusji w dużym stopniu, przez swoją sonorystyczną tożsamość bywa podobne do innych. Oprócz wywoływanych u mnie konotacji z muzyką wielkich skrzypków free jazzu, muzyka ta przywodzi również na myśl tę, która manifestowana była na przełomie lat 60 i 70 ubiegłego wieku, jako Czarna Muzyka, Nowa Czarna Muzyka, czy jak ją tam zwać chcemy. W każdym bądź razie muzyka grana przez - głównie amerykańskich Murzynów, którzy manifestowali za jej pomocą przywiązanie do afrykańskich źródeł. Być może jest to także efekt użycia nie tylko "czarno" brzmiących skrzypiec, ale i takich instrumentów jak shakuhachi (choć ten z kontynentem afrykańskim niewiele ma wspólnego), shenai, czy bębna udu.

Dość tego malkontenctwa, że gdzieś mam jakieś skojarzenia, że gdzieś mi coś przypomina. Teraz już z zupełnie innej beczki.

Płyta jest po prostu wspaniała. Skrzy się kolorami, świetną, bardzo źródłową grą wszystkich muzyków. Jest to taki jazz, który zawsze lubiłem i pewnie już na zawsze lubił będę. Ciekawe improwizacje, osadzone w muzyce czerpiącej pełnymi rękami z tradycji afrykańskiej. To muzyka, która jest interesująca nie tyle stwarzając jakieś intelektualne wyzwania, ale taka, która jakoś podskórnie dochodzi wprost do duszy.

I nic dodać, nic ująć, bo przegadam tę płytę, a warta jest każdej sekundy jej poświęconej.

Tiziano Tononi (feat. William Parker & Emanuele Parrini - Vertical Invaders (CAMJazz 120171-5), 2010 /rec.3007/

Brak komentarzy: