niedziela, 11 marca 2012

Jaruzelski's Dream - Jazz Gawronski

Myślałem, że nazwisko Jaruzelski nigdy mi się nie będzie kojarzyć z niczym dobrym. Człowiek, który zabrał mi radość młodych lat i wprowadził zgorzkniałość za młodu, osoba, która jest winna tragedii wielu Polaków, nie zasługuje na uznanie. I niech się tam wybiela co jakiś czas. Sprawiedliwości i prawnej oceny swych poczynań niestety uniknie. Nie myślałem nawet, by ktokolwiek chciał nazwisko to wprowadzić do - szeroko rozumianej - popkultury. Stało się. Być może dlatego, że dla młodych Włochów nie ma ono takich konotacji, jakie są świadectwem mojego pokolenia. A może to świadoma prowokacja.

Tak, czy inaczej, Jaruzelski's Dream, świadectwo młodego jazzu rodem ze starego kontynentu nie tylko jest zespołem grającym jazz na światowym (cokolwiek by to nie znaczyło) poziomie, ale przedstawiającym przede wszystkim bardzo świeże jazzu oblicze. Trio zachwyca witalnością i nietuzinkową grą. I to pomimo uporczywego tkwienia we freejazzowym idiomie. Lubię takie free. Nieco melodyjne. Nieco zadziorne. Zawsze energetyczne i zaskakujące. Zespół zaś ma być zespołem właśnie, a nie zbiorem przypadkowych muzyków, grających przypadkowe dźwięki. Włochom się to udało. Świetnie zagrana muzyka, która na pewno w części jest zakomponowana, w części zaś wyimprowizowana. Czyli tak jak w większości współczesnego free jazzu. Gdzieś się ta muzyka uśmiecha do Tima Berne'a sprzed lat. Gdzieś pobrzmiewa Air. Gdzieś trąci Moondokiem. A mimo wszystko brzmi i jest: tu i teraz.

Nie wiem, czy o Stefano Sennim czy Francesco Cusie uda mi się jeszcze kiedykolwiek napisać, natomiast Piero Bittolo Bon, alcista, to muzyk, którego już od jakiegoś czasu obserwuję i na pewno jeszcze na mych łamach zagości. Wart nie tylko tego miejsca.

Jaruzelski's Dream - Jazz Gawronski - Clean Feed CF211CD (2011)

Brak komentarzy: