Na samym końcu płyty znajduje się urocza miniaturka - "Throw It Away" śpiewana niegdyś przez Abbey Lincoln i jej pióra, zresztą. To wykonanie jest kongenialne. Jedynie ciepły alt Cassandry i kontrabas Reginalda Veala. Rewelacja. Przepojona swingiem, bluesem, tęsknotą, cierpieniem ballada. Samo piękno.
A wcześniej? Gdyby nie to, że od lat 90. muzycy związani z jazzem zdecydowanym ruchem zaczerpnęli w końcu ze współczesnej muzyki popularnej, zestawem songów Dylana, Nelsona, Muddy'ego Watersa, Stinga byłbym nieźle zaskoczony. Nie jestem. Słucham. I przyznam, że z wielką przyjemnością.
Po prawdzie, usłyszawszy pierwszy raz tę płytę miałem ochotę napisać o niej garść gorzkich słów. Że Wilson od czasu kiedy związała się z Blue Note nie prezentuje nic nowego. Stworzyła swój folkowo-bluesowo-countrowo-jazzowy styl i jego wyłącznie kurczowo się trzyma, a kolejne płyty nie przynoszą niczego nowego oprócz nowych piosenek. Fakt. Komuś, kto poznał wcześniejsze dokonania pieśniarki dla tej wytwórni, "Glamoured" nie powinna przynieść żadnych nowych wzruszeń.
Jednak... Tak się nie dzieje. Myślę, że dobrze znam jej twórczość. Wszystkie płyty, gościnne występy na krążkach innych muzyków, koncerty... Niemniej jednak sięgnąwszy po nową płytę, stwierdzam, iż muzyka prezentowana przez Wilson, choć jakby znana, wciąż elektryzuje. Nieważne, czy jest to latynoskie wykonanie przepięknej ballady Stinga - "Fragile", czy ascetyczna ballada "Throw It Away", czy dylanowskie "Lay Lady Lay" - ja wciąż jestem pod urokiem Cassandry Wilson. Jej muzyce towarzyszy jakaś magia mieszanki wielu stylów. I dojrzałość tak muzycznej instrumentacji, jak może przede wszystkim cudownego głosu.
I choć z jednej strony "Glamoured" może być traktowany jako chyba najbardziej popowy z dotychczasowych jej albumów, dla mnie jest jednym z najdoskonalszych, jakie nagrała dla Blue Note. Przede wszystkim dlatego, że muzyka tu jest bardzo wyrównana a zarazem... żadne inne słowo nie przychodzi mi do głowy - przepiękna.
Polecam.
Recenzja po raz pierwszy ukazała się w diapazon.pl, 14.08.2004
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz