Muzycy kwartetu znają się jak łyse konie. Występowali ze sobą w przeróżnych składach. Chyba każdy już z każdym. Jeśli nawet nie, to Wheeler i Holland winni być ogniwem spajającym. To słychać.
Mimo że, o ile się nie mylę, skład, który nagrał tę płytę powstał właśnie przy jej okazji i raczej nie zagościł długo w jakichś trasach koncertowych (o ile one były), to muzyka zagrana przezeń stanowi niewątpliwy przykład wspaniałego, zespołowego zgrania. Zdaje się być to tym trudniejsze, że w przeciwieństwie do wielu innych, wybrał on formułę gry bez perkusji. Sam skład, jak również muzyka zawarta na płycie, przywodzą na myśl tradycję cool jazzu. Oczywiście nie jest to jazz rodem spod pióra Mulligana wraz z Bakerem. Niemniej jednak, mam właśnie takie wrażenie, że słuchając tych nagrań, wsłuchuję się we współczesną implementację cool.
Czy zatem muzyka ta gdzieś przestała istnieć w mrokach dziejów? Przecież tego typu nagrań pojawia się – mimo wszystko – wiele. Stanowią one dla mnie, podobnie jak różne trawestacje bopu, czy free jedynie upewnienie się w pewnej tezie, diagnozie, że "stare" gatunki jazzu, w rękach mistrzów są nadal aktualne.
"Co teraz?" pytają muzycy. Cóż, każdy z nich, w macierzystych formacjach daje własną odpowiedź. Razem, zdają się pytać co dalej i w sumie pozostawiają to pytanie bez odpowiedzi. Muzyka, zawarta na tej płycie jest niewątpliwie piękna. Cudnie nagrana. Bez trudu śledzić można każdy dźwięk, każdą, jakże czytelną frazę. Ale co u licha jasnego, dalej? Cóż, chyba zakłopotanie, w które wprowadza nas ten tytuł nie będzie łatwym drogowskazem. Ślepy zaułek, czy dalsze możliwości? Doszliśmy do wyeksploatowania stylistyki, czy też wskazane zostały dopiero jej perspektywy? Niełatwe to pytania, zwłaszcza, że przecież takiego, wyciszonego jazzu powstaje rok w rok mnóstwo. Warto zatem kroczyć w te strony?
Powiem tak. Pewne, na swój sposób "coolowe" nagrania wskazują, że możliwości są jeszcze wielkie. Inne jedynie potrafią utwierdzić w przekonaniu, że formuła wyczerpała się. W przypadku nagrań kwartetu pod wodzą Wheelera sam nie wiem co sądzić. W aspekcie zadanego w tytule płyty pytania, stwierdziłbym raczej, że muzycy nie starają się w ogóle na nie odpowiedzieć. Nawet dać tropów, którymi słuchacz może pójść, by samemu sobie odpowiedzi takiej udzielić. Z drugiej strony próżno się dopatrywać w tej muzyce jakichś słabych punktów. Świetne sola, głównie wszystkich muzyków z wyjątkiem Hollanda, któremu przyszło grać praktycznie wyłącznie akompaniament i dawać rytmiczne wsparcie, są jak balsam dla uszu. Kompozycje, choć nie niosą ze sobą żadnych dźwięków, fraz na dłużej pozostających w pamięci, również nie są złe. Zgranie, dialogi najwyższej próby. Zatem...?
Najkrócej powiedziałbym tak: zapomnijmy o retorycznym zapytaniu w tytule i rozkoszujmy się muzyką. Będzie lepiej. Płyta z gatunku tych wyróżniających się, której odbiór będzie zdecydowanie lepszy, gdy zapomnimy o zadanym przez autorów pytaniu.
Wheeler / Potter / Taylor / Holland - What Now?, CamJazz 7768-2, 2005; recenzja ukazała się po raz pierwszy w diapazon.pl 10.09.2009 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz