czwartek, 15 marca 2012

Rashied Ali Quartet - New Directions In Modern Music (Archiwum +)

Na przełomie lat 60 i 70 ubiegłego wieku, to się grało muzykę. Nie tylko jazz, bo pewnie sympatycy rocka również z łezką w oku wspomną dokonania różnych, nawet z dzisiejszego punktu widzenia wspaniałych kapel. Pozostanę jednak przy jazzie. Nowe kierunki współczesnej muzyki powstały podczas koncertu w roku 1971 i do dzisiaj prezentują to, czego wielu jazzfanów w muzyce jazzowej poszukuje. O dziwo, muzyka ta, słuchana po wielu latach, również - za wyjątkiem jakości nagrania - brzmi dobrze. Pewnie jakby się ją zagrało dzisiaj, niewielu poznałoby, że to muzyka sprzed lat. W dodatku aż tylu. Czy jazz zatem stoi w miejscu? Nie wydaje mi się, lecz nie pora na kontynuowanie tego wątku. Fakt, pozostaje faktem, że gdyby nie jakość nagrania, kwartet Rashieda Aliego zarejestrowany podczas EAST 1971, zagrał muzykę niemal odkrywczą z dzisiejszego punktu widzenia.

Co zagrał? W zasadzie też nic nowego. Ot, loftowy free jazz, dość mocno jednak osadzony w modalnym jazzie zaproponowanym jeszcze u schyłku lat 50 ubiegłego wieku przez Gila Evansa i Milesa Davisa. Jazz, jaki wówczas grało wielu muzyków niezauważanych przez wielkich i możnych królów mass mediów, którzy nie widzieli miejsca dla takiej muzyki w swoich katalogach. Dlatego też coraz częściej powstawały niewielkie wytwórnie często organizowane przez samych muzyków. Podobnie też często muzycy, z uwagi na brak zainteresowania ich muzyką, sami organizowali swe koncerty. Coraz częściej muzycy po prostu nie mieli środków do życia i schodzili do (a raczej wychodzili na) loftów, opuszczonych strychów starych amerykańskich kamienic, grając tam dla siebie, swoich przyjaciół i rzeczywiście zainteresowanych. Sytuacja ta zmusiła niektórych muzyków do zrezygnowania ze swoich awangardowych ciągot i rozpoczęcia grania zdecydowanie łatwiejszego, ba niekiedy nawet na granicy kiczu, innych do gry w metrach, czy na ulicach, jeszcze innych do rozpoczęcia kariery edukacyjnej.

Jak wspomina Rashied Ali, to był jego pierwszy, regularny zespół po śmierci Coltrane'a. Zwykle w składzie występował Don Pullen, którego jednak na potrzeby tej realizacji koncertowej zastąpił Fred Simmons. Pozostali muzycy, to z lekka już zapomniany chyba, jako muzyk awangardowy Carlos Ward oraz grający na skrzypcach basowych Stafford James (tu mam wątpliwości, bowiem instrument brzmi jakby był kontrabasem, na okładce jest kontrabas, a na dodatek James był kontrabasistą, jednakże wszędzie - za wyjątkiem opisu samego Aliego, który stwierdza, że James grał w kwartecie na kontrabasie - podawany jest skład z owymi skrzypcami basowymi; także w wydaniu Knit Classics, którym dysponuję). Zespół, który sam Ali ocenia jako ważny. W tym czasie, Ali znany był głównie ze współpracy z Johnem Coltranem. To nobilitowało. Dawało możliwości. Niemniej jednak - jeśli się nie mylę - nigdy jakoś nie zyskał popularności na miarę jaką zasługiwał. Być może dlatego, że w przeciwieństwie np. do innego współpracownika Trane'a, McCoy Tynera, nie zaczął grać muzyki adresowanej do szerszego grona słuchaczy, w dalszym ciągu kontynuując koncepcje saksofonisty. Można rzec nawet szerzej, kultywując New Black Music, muzykę ludności amerykańskiej, afrykańskiego pochodzenia.

Obojętnie jak będziemy to postrzegać w chwili obecnej. Obojętnie czy nam się to podoba czy nie. Czy mieści się takie rozumienie w poprawności politycznej. Amerykańscy murzyni z końcem lat 60. ubiegłego stulecia w bardzo dużym stopniu utożsamiali swą kulturę z tą pochodzącą z Czarnego Lądu. Jazz też był murzyński, czyli afrykański i biały. Nawet ten murzyński nie był już jazzem. Był nową czarną muzyką. Muzyką Czarnych. I niech się sypią gromy, że używam takiego sformułowania jak Czarny, zamiast obecnie obowiązującego afroamerykanin, ale stary już jestem i pamiętam. Pamiętam też to, że amerykańscy Murzyni walczyli o swoją tożsamość m.in. za pomocą muzyki. W gruncie rzeczy - jazzu. Jazzu, który nie był salonowy. Był ostry, walczący, pstrokato-awangardowy. Kłębiący się w swych ostrych przebiegach, gwałtowny. Być może w ten sposób wyrażał się protest. Pewnie gdybym ja miał protestować, nie grałbym jakichś łatwych i łagodnych dźwięków tylko właśnie muzykę ostro wdzierającą się w uszy. Wprost do człowieka. Którą bardziej się czuje, odczuwa, niż analizuje. Która ma dotrzeć wprost do duszy (czy co tam w człowieku siedzi). Ma pokazać, że jestem odmienny.

Rashied Ali, podobnie jak wielu innych muzyków związanych z loftowym kręgiem, właśnie w ten sposób tworzył muzykę. Ten jazz kłębi się i przybiera na gwałtowności. Ma trzepnąć w łeb, dać w mordę i pokazać: ta muzyka jest mocna jak i my. Próżno zatem szukać tu ładnych dźwięków. Pianista Fred Simmons ostro stawia każdy akord, gdzieś tam jeszcze niekiedy może nawet pamiętający Theloniousa Monka. Każdy dźwięk świdruje uszy. Musi. Alt Carlosa Warda, choć znanego później z o wiele łagodniejszych propozycji, jest też ostry. Może lekko nawet parkerowski? Nawet gdy sięga po flet, to trudno uznać, by instrument ten brzmiał klasycznie, jak w kulturze europejskiej. Perkusja to istna nawałnica i feeria dzięków. Brzmi jak zbliżający się walec drogowy, tylko że ten nie osiąga takiej prędkości i takiego impetu. Jedyne czego mi na płycie brakuje, to Stafforda L. Jamesa, którego instrument jest po prostu źle nagrany. Cicho, niemal w tle. Z tego co udaje się jednak usłyszeć, to i James nie należy do delikatnych. Bas (obojętnie na jakim instrumencie zagrany), ma być tym, co napędza tę muzykę. I nas. I napędza.

Zatem modalne free sprzed wielu, wielu lat, już mocno stojące, zakorzenione w kulturze. Już nie bulwersujące (choć niektórych wciąż i zawsze). Free, które miało być cały czas jeszcze protestem. Nawet w tym celu zmieniło nazwę. Czy mu się udało? Nie wiem, wiem jedno, wolę słuchać muzyki głęboko zakorzenionej w tym co proponował przed laty Ali z kompanami, niż słuchać późniejszych miłych piosneczek i disco-jazzu stworzonego przez muzyków pragnących się przypodobać szerokiej publiczności. Ali, podobnie jak wielu innych (choć nie wszyscy) jest w tym po prostu szczery.

Aha, proszę zwrócić uwagę na tytuł i resztę "dośpiewać" sobie już po wysłuchaniu płyty.

Rashied Ali Quartet - New Directions In Modern Music - Survival SR 103 (LP, 1973), Knitting Factory Classics KCR-3022 (CD, 1999); nagrania pochodzą z koncertów zarejestrowanych w 1971 r. w EAST Cultural Centrum na Brooklynie; gdzieniegdzie oryginalna płyta wydana przez Survival miewa podawane daty 1971, 1973 lub 1975; prawidłową jest 1973.

Brak komentarzy: