niedziela, 11 marca 2012

Ron Horton - Subtextures

Ron Horton pojawił mi się gdzieś w nagraniach OmniTone. Wydawał się ciekawy. Subtextures to bodaj druga płyta firmowana jego nazwiskiem. Poprawny jazz środka. Aż do bólu poprawny. Melancholijne brzmienia flugelhornu i... świetna sekcja rytmiczna. W zasadzie płytę można i należałoby pominąć milczeniem, gdyby nie gra sekcji, a szczególnie Matta Wilsona. Jest świetny. Gorzej, że Horton wydaje się niezbyt pretendowany do roli leadera i głównego kompozytora płyty. Większość nagrań to jego kompozycje, oprócz nich jeszcze jedna pianisty, Franka Kimbrougha, jedno Andrew Hilla i dwa utwory klasyczne, Chopina i Messiaena. Słucham tej płyty już któryś raz, próbując się doszukać czegoś istotnego. Czegoś, co spowodowałoby, że mam ochotę do niej wracać. I niestety - oprócz Wilsona, a poniekąd i Allisona - niczego nie znajduję.
Szkoda, bo podróż z Hortonem - niegdyś - zapowiadała się ciekawie.
Subtextures niestety nie bardzo jestem w stanie polecić. Osiem utworów bez wyrazu, za to ze wspaniałą sekcją rytmiczną. To trochę za mało, by przebić się nawet na polu straight ahead jazzu. Sączące się utwory, o dość jednorodnym wymiarze po prostu nie pozostawiają po sobie niczego w pamięci (za wyjątkiem Wilsona).
Być może jednak, ktoś, kto słucha wyłącznie jazzu środka, znajdzie tu coś ciekawego dla siebie. Mi nie pomaga nawet tytułowa deklaracja w nazwie wytwórni. Talent w istocie jest, jednak lepiej, by go Horton nie zakopywał.

Ron Horton - Subtextures - Fresh Sound New Talent FSNT 175 (2003)

Brak komentarzy: