Pokolenia nam się zmieniają. Muzyczne również. Na jazzowej scenie pojawiają się coraz częściej muzycy urodzeni w latach 80, czy 90 ubiegłego wieku. Nie inaczej jest z głównym bohaterem tego tekstu, bowiem Benjamin Stapp urodził się w 1982 r. Zdążył już pojeździć po świecie, zdobyć gruntowną wiedzę, pokazać się jako muzyk tu i ówdzie. W roku 2008 wydał swoją debiutancką płytę. W sumie, mając wówczas już 26 lat mógłby wydać już ich kilka. Nie mam zamiaru zastanawiać się dlaczego "Ecstasis" jest dopiero jego debiutem.
Benjamin Stapp dzieli swój czas muzyka pomiędzy grą muzyki klasycznej oraz dźwiękami improwizowanymi. Trio to ta druga sfera jego zainteresowań. Wespół z debiutantem pojawiają się tu już muzycy doskonale znani: Tony Malaby na sopranie i tenorze oraz Satoshi Takeishi grający na instrumentach perkusyjnych. Nie powiedziałem jeszcze na czym gra sam bohater? Na tubie. Skład zatem podobny do przedstawionych choćby przez Sama Riversa Tuba Trio, czy choćby trio Arthura Blythe'a z Bobem Stewartem i Cecilem Brooksem III. Nie jest to zatem, we współczesnym świecie przeróżnych połączeń instrumentalnych coś, co w jakikolwiek sposób by mogło szokować.
Także sama muzyka, gdzieś zakorzeniona jest w przeszłości. Pozostaje świeża, jednakże ilekroć słuchałem tej płyty, miałem wrażenie, że gdzieś siedzi ona w jakichś wartościach, które są mi doskonale znane. Dopiero później, gdy przeczytałem o twórczości Stappa nieco więcej, o jego zainteresowaniach muzycznych, kiedy posłuchałem tych nagrań raz jeszcze uświadomiłem sobie, że jest ona bardzo źródłowa. I nie chodzi mi tu absolutnie o jazz. O to, że Stapp na swojej płycie sięgnął po muzykę nowoorleańską, Kansas, czy nawet bezpośrednie źródła jazzu. Brzmiąc jazzowo, korzenie jej tkwią zdecydowanie dalej. Wystarczy posłuchać gry Takeishi. Partie te równie dobrze mogłyby się znaleźć w jakiś wykonaniach tzw. world music, czy nawet nagrań z muzyką dawną, niekoniecznie z naszego regionu. Podobnie - może już nawet nie partie grane przez Malaby'ego - ale brzmienie tak tenoru, jak i przede wszystkim sopranu, w jakiś sposób przywołuje mi muzykę z czasów, kiedy jeszcze nikt nie myślał o tym, że niejaki Adolphe Sax wymyśli najpopularniejszy ze swoich instrumentów.
Z tego typu korzeniami, przy jednoczesnym żywiołowym, jak na tubę, sposobie gry Stappa, muzyka brzmi bardzo przyjaźnie. Mnóstwo tu melodii, rytmu - tych elementów, na których chętnie skupiamy swoją uwagę przy zapoznawaniu się z jakąś nieznaną nam jeszcze twórczością. Na płycie jest jednak również sporo tego, za co fani jazzu cenią tę muzykę najbardziej: ciekawe improwizacje, istnienie nieszablonowych rozwiązań czy to rytmicznych, harmonicznych, czy melodycznych.
Dla mnie, najważniejszą lekcją tych nagrań, pozostaje odkrycie jeszcze jednego, ciekawego tubisty, stąpającego po rejonach muzyki, którą lubię. Trzeba się będzie mu przyglądać.
Benjamin Stapp Trio - Ecstasis, UQBAR, 2008
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz