Jak daleko sięgają okolice jazzu? Osobiście nie wiem. Słucham jazzu, gdy mam ochotę na jazz, a gdy mam ochotę na jazz - słucham jazzu. To jest wtedy ta muzyka. To jest jazz. Puściłem właśnie "...All This Time", bo już nie miałem ochoty na jazz. A tu? A tu więcej jazzu niż we właśnie wybrzmiałym Billu Frisellu (choć przecież to znakomita muzyka).
Sting uczcił swe urodziny koncertem 11.09.2001 r. i pewnie o tej płycie napisano więcej niż o jakiejkolwiek innej. We wszelakich gazetach od interesujących się muzyką pop, po społeczno-polityczne ją zauważono, zrecenzowano. Po co ja? Bo ta strona trafia do miłośników jazzu. Mam nadzieję. Bo spotykają się tu Ci, którzy słuchają muzyki od Kinga Olivera po Nilsa Pettera Molvaera.
Jeśli kiedyś siostry Andrews to był jazz, jeśli kiedyś disco-soulowe popisy George'a Bensona były jazzem, a Frank Sinatra uchodził przez wiele lat za gwiazdę tej muzyki, jeśli w końcu smooth (tfu!) jazz to jazz, to... To już wiecie, co za chwilę napiszę. Sting to jazz!
No oczywiście nie zupełnie. Ale ta muzyka jest jazzem podszyta. Hammond gra jak w soul jazzie lat 60. Trąbka gra nie gorzej niż w smooth jazzowych produkcjach, za to z o wiele lepszym timingiem i po prostu swinguje. Puzon podgrywa krótko, jednak gdzieś tam frazę przesiąka jazz... A rytm? kołysze, kołysze, kołysze... jak kołysał swing. A przecież jazz to ani główny składnik idiomu Stinga. Jest tu miejsce na soul, pop, elementy bluesa i... Stinga, bo ten jest już postacią wybitną. I nic dziwnego, że muzykę przesiąga timing i swing rodem z jazzu. Popatrzcie na kolegów Stinga: Christian McBride (wow!), Chris Botti, Jason Rebello, Manu Katche - by wymienić jedynie tych, którzy w jazzowym światku są znani. Sting zaczynał w jazzowej kapeli. To widać, słychać i czuć, choć jego muzyka daleka jest od dixie i swingu, który wówczas grywał.
Kiedyś słuchałem jazzowych standardów w wykonaniu Stinga. Mniam. Gdyby śpiewał je, byłby dziś pewnie jednym z najwybitniejszych ich wykonawców.
Mniejsza o to. Posłuchajcie kochani jazzfani Stinga. To muzyka, która z tej, którą na codzień słuchacie bierze na tyle dużo, że poza niereformowalnymi wyjątkami, na pewno znajdziecie w niej choć kilka (tuszę, że znacznie więcej) dźwięków dla siebie.
Sting - ... All This Time, Polydor, 2001; recenzja ukazała się pierwotnie w Diapazon.pl dnia 24.09.2002 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz