Niedawno miałem przyjemność zaznajomienia się (i podzielenia jego efektami) z płytą Lucasa Niggliego i jego Big Zoom zatytułowaną "Big Ball". Jak to się mówi - złapałem bakcyla i sięgnąłem po dwie pozostałe płyty bazowej formacji Big Zoom, czyli tria Zoom.
"Rough Ride" jest rejestracją koncertową i... w zasadzie można powiedzieć o tej płycie praktycznie wyłącznie jedno - jest bardzo dobra. Nie wiem nawet, czy zubożenie zespołu - przynajmniej o kontrabas - nie wychodzi tej muzyce na dobre.
Mamy zatem muzykę zagraną przez dość nietypowe trio: puzon, gitara elektryczna i perkusja. Przemyślane utwory, których tematów jednak się nie pamięta (daleko im do wszelakiej śpiewności), zawierają w sobie doświadczenia ostatnich bodaj czterdziestu lat muzyki improwizowanej. Może nawet i więcej, bo w zasadzie można również dopatrzyć się paralel z muzyką współczesną tworzoną na solowe instrumenty. Nils Wogram, bowiem, cały czas mając wsparcie w pozostałych dwu członkach zespołu, gra praktycznie solowy popis. Albo inaczej - asortyment jego środków wyrazu jest właściwy solowym popisom instrumentalnym. Jeśli natomiast chodzi o jego miejsce w zespole, to trzeba przyznać, że jest on ściśle w nim osadzony, a pomiędzy muzykami dochodzi do tego rodzaju współpracy, który powoduje współkreację muzyki. Muzyka powstaje z łącznego występowania w niej wszystkich pierwiastków wnoszonych przez każdego muzyka, nie jest to koncert "w starym stylu" - sekcja plus instrument solowy. Dla porządku warto odnotować, że Wogram w niektórych partiach używa melodiki, co dodaje kolorytu muzyce.
Chyba jeszcze na większą uwagę, niż w przypadku Big Zoom, zasługuje gra gitarzysty - Philippa Schafelbergera, o którym nie wiem praktycznie nic, oprócz tego, że pojawia się jako partner Niggliego oraz występował z takimi muzykami jak Pierre Favre z jednej strony i dla odmiany Dewey Redman, z drugiej. Rola gitarzysty w tak "dziurawym" i zarazem wymagającym składzie, jak w przypadku Zoom jest bardzo trudna. Musi on bowiem zagospodarować całość dźwięków pomiędzy perkusją, a instrumentem solowym, jakim w tym przypadku jest puzon. Z drugiej strony już dawno porzuciliśmy pomysły, by gitara była wyłącznie instrumentem rytmicznym. W Zoom, Schafelberger gra harmonie, kontrapunkty, linie solowe - po prostu wszystko, co można zagrać na gitarze. Wciąż sięga po inne środki wyrazu, co jest tym bardziej interesujące, że praktycznie nie korzysta z wszechobecnych we współczesnej muzyce gitarowej przystawek. Żadnych fuzzów, wah-wahów, distortionów, octaverów - nic z tych rzeczy. Po prostu elektrycznie wzmocniona gitara. Tym większe słowa uznania dla gitarzysty, bo swą grą potrafi przykuć uwagę i to nawet, gdy pierwszą linię gra Wogram.
Na koniec słów kilka o liderze. Niggli jest cudowny. Czujny, delikatny, dosadny. Gra rytm, gra melodię. Bawi słuchacza niespodziewanymi przejściami. I nie wyrywa się na sam przód, na linię pierwszą, jak w wielu zespołach prowadzonych przez perkusistów. Słowa uznania należą mu się również jako kompozytorowi, który dostarczył - przynajmniej jako współautor - wszystkie utwory na płytę. Jak powiedziałem - praktycznie bez zapamiętywalnych tematów, jednak długie utwory zawierają sporo materiału dla poszczególnych solówek, a swą ciągłą zmiennością potrafią przykuć uwagę słuchacza.
Na koniec zaś dwa słowa, o tym jaka to muzyka, bo że wspaniała, to już napisałem, ale to zwykle zbyt mało. Nie będę twierdził, że wiem. Że łatwo ją zakwalifikować np. do free jazzu i odgwizdać koniec meczu. Są tu elementy, zdecydowanie bliższe awangardowemu rockowi, są elementy jak z muzyki współczesnej, są oczywiście jazzowe. Myślę, że właśnie amatorzy awangardowego rocka i jazzu w muzyce tej znajdą coś dla siebie.
Lucas Niggli - Rough Ride, Intakt, 082, 2003; recenzja ukazała się po raz pierwszy w Diapazon.pl dnia 12.07.2004 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz