Jakkolwiek lasterowska Hydra istnieje już ładnych kilka lat, to jednak płytowe efekty jej działania widoczne są niezmiernie rzadko. Jeśli się nie mylę, to "Soft Shell" jest dopiero drugą i to wydaną po upływie 5 czy 6 lat od debiutu. Nie wiem kto nas nie rozpieszcza: artysta czy wydawcy, jednak na jakąkolwiek aktywność tego zespołu warto czekać.
W obecnej edycji Hydry Lasterowi towarzyszą muzycy dobrze znani wszystkim jazzfanom, którym nieobce są bardziej kreatywne kierunki jazzu: Herb Robertson, Drew Gress i Tom Rainey. Ich doświadczenie wraz z nietuzinkowymi kompozycjami Lastera powoduje, że płytę za każdym razem słuchać można z zaciekawieniem. O ile lubi się ten rodzaj jazzu. Ja tak.
Cóż zatem niesie "Soft Shell"? W zasadzie nic nowego. Andy Laster rozwija koncepcję muzyki, którą współtworzył już na przełomie lat 1980/1990 wraz z Mosaic Sextet. Mamy tu jednak znacznie mniejszy zespół, bo zaledwie kwartet, przywodzący, ale jedynie składem, na myśl kwartet Ornette'a Colemana czy słynny kwartet "bez fortepianu" Gerry'ego Mulligana. Muzycznie bliżej mu chyba nawet do tego ostatniego, co nie znaczy, że muzyka Andy'ego Lastera jest powrotem do west coast jazzu. Wyraźnie jednak słychać, że w dużej części materiał został skomponowany i zaaranżowany, choć muzykom, a w zasadzie sobie oraz Herbowi Robertsonowi, Laster pozostawił dużą swobodę. Pomimo tego brak tu jednakże free jazzowych odjazdów. A muzyka w jakiś sposób swinguje, cały czas jest wszechobecny puls nadawany jej przez Gressa i Raineya. To zaś co grają frontmani kojarzy się poniekąd także z rzeczami trzecionurtowymi.
Andy Laster's Hydra - Soft Sell, Knitting Factory, KFW-281, 2001, recenzja pierwotnie ukazała się w diapazon.pl dnia 26.06.2003 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz