Jeśli poszukujecie nagrań stojących gdzieś pomiędzy muzyką improwizowaną wywodzącą się z jazzu, a tzw. muzyką współczesną, koncertową, czy europejską, to mam dla Was "typ", który musi być trafieniem w samą dziesiątkę.
Pierwsza płyta firmowana przez austiackiego basistę Hannesa Enzlbergera winna się podobać. Bo, w zasadzie można o niej pisać, mówić jedynie w samych superlatywach. Począwszy od rewelacyjnej jakości nagrania - ale to zupełnie normalna rzecz dla Between the Lines, poprzez podobające się audiofilom - kartonikowe opakowanie, a na rzeczy najważniejszej, czyli samej muzyce skończywszy.
Jak pisze sam Enzlberger, płyta inspirowana jest twórczością Carli Bley. I pewnie tak jest. Nie wnikam w to, bowiem zwykle postrzegam nagrania dość samodzielnie, jako całość samą w sobie i dla siebie. Basista, a zarazem kompozytor prezentuje dość nietypowy kwartet złożony z raczej mało znanych w Polsce muzyków, który oprócz niego tworzą: Thomas Berghammer, Hans Steiner i Oskar Aichinger. Nietypowy, nie dlatego, że tworzą go właśnie ci muzycy, a dlatego, że oprócz kontrabasu występuje w nim trąbka bądź flugelhorn, klarnet basowy i fortepian. Skład na wskroś kojarzący się z kameralistyką współczesną, nie zaś z jazzem. Muzyka natomiast jest cicha, spokojna, jakby eceemowska - by próbować choć w pewnym stopniu odwołać się do bardziej znanych dokonań. Pośród kompozycji zaś znaleźć można i urokliwe, dyskretne tango ("Heisse Nachte") i odwołującą się do opery "Elevator Over the Hill" suitę "Sieben Versarzstucke". Poszczególne głosy i linie melodyczne, to pojawiają się dyskretnie, to schodzą na plan dalszy. Zespół to gra w pełnym składzie, to wyłania z siebie mniejsze (jeszcze mniejsze) formy. Zresztą można powiedzieć, że kiedy brzmi cały kwartet pojawiają się elementy porządkujące muzykę. Mniejsze składy, szczególnie duety, prowadzą improwizowane dialogi. W kontekście tego typu muzyki od jakiegoś czasu pojawia się termin "improwizacja strukturalna" - być może. Jeśli i tej muzyce nadać taką etykietkę, to mamy do czynienia z jednym z najpiękniejszych (w czysto estetycznych kategoriach) jej przejawów.
Gorąco polecam, zwłaszcza, że zbliżają się długie jesienne, a potem zimowe wieczory. A muzyka i jej kontemplacja, wraz z lampką wina, winny stanowić ich osłodę.
Hannes Enzlberger - Songs To Anything That Moves, Between the Lines, BTL022, 2002, recenzja opublikowana pierwotnie na diapazon.pl dnia 10.10.2002 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz