czwartek, 15 listopada 2012

Courvoisier / Léandre / Ibarra - Passaggio (diapazon.pl)

Jazz wykonywany przez kobiety wciąż kojarzy się prawdopodobnie z wokalistkami. Z muzyką albo pełną swingu, albo kobiecego liryzmu. I w istocie, statystycznie oceniając zagadnienie, chyba tak jest. Tym niemniej jednak, co jakiś czas trafiają się nagrania, które stereotyp ten łamią, karząc nas dość dosadnie za niezauważanie owych innych form.

Od kilku ładnych tygodni, jedną z najczęściej goszczących płyt w moim odtwarzaczu jest "Passaggio" nagrane przez dość wyjątkowe trio, albowiem składające się wyłącznie z muzyków płci żeńskiej. Sylvie Courvoisier, Joëlle Léandre i Susie Ibarra, które są twórcami tej muzyki, nie tylko dołączają do wcale nielicznego grona zespołów wyłącznie kobiecych, to jeszcze zdecydowanie łamią ów stereotyp, o którym napisałem powyżej.

Jazzowa strona muzyki zawartej na "Pasażach", wywodzi się gdzieś z koncepcji Cecila Taylora. Przynajmniej sonorystycznie bywa do niej zbliżona. Z drugiej strony, znając upodobania poszczególnych członkiń zespołu, wątpię, by kierowały się swym uwielbieniem dla Wielkiego Muzyka. Ot, po prostu - wychodząc pewnie z odmiennych założeń - jakoś tak wyszło, że muzyka grywana w klasycznych triach fortepianowych przez Taylora (czyli fortepian, bas i perkusja) zbliżona jest do muzyki obranej przez trzy panie na tej płycie.

Posłuchać tu zatem można kilkadziesiąt minut pozornego chaosu, klasterowych brzmień, preparacji fortepianu, stukania w struny basu... niemal wszystkiego, by instrumenty te nie brzmiały przyzwoicie i jak Pan Bóg przykazał w XIX w.;-) Tyle, że nagrania te powstawały, gdy wiek XX już się skończył i nikogo bardziej osłuchanego takie podejście do muzyki nie powinno dziwić. Osobiście znajduję w tych dźwiękach jakieś zniewalające piękno. Jak napisałem, z pozornego chaosu rodzi się cudowna, wielobarwna muzyka. Próżno tu szukać łatwych zagrywek, próżno oczekiwać łagodnych pasaży, próżno doszukiwać się klasycznie swingującej sekcji, z romantycznym fortepianem. Zamiast tego mamy na wpół dosadne dźwięki, które, gdy już ów chaos słuchacz ogarnie, gdy nauczy się słuchać tego typu brzmień, okażą się - jeśli nie melodyjną - to na pewno muzyką. Poprzeczka stawiana przez członkinie tria jest wysoka, ale doprawdy warto podjąć trud jej przeskoczenia. Ręczę, że muzyka zrewanżuje się. Oby tylko nie zniewoliła kogoś jak mnie - nie mogę się od niej odczepić.

Courvoisier / Léandre / Ibarra - Passaggio, Intakt, CD075, 2002, recenzja ukazała się pierwotnie w diapazon.pl dnia 24.06.2005 r.

Brak komentarzy: