czwartek, 8 listopada 2012

Ralph Alessi And Modular Theatre - Hissy Fit (diapazon.pl)

Ralph Alessi, jak sądzę, nie jest zbytnio nikomu znany. Przedstawiany album jest pierwszą jego solową płytą. Dotychczas dał się poznać jako muzyk związany z kręgiem M-Base'owym.

Grywał bowiem ze Stevem Colemanem, Ravim Coltranem, Uri Cainem. Ostatecznie w koncertowym wykonaniu "Primal Light", czyli mahlerowskiego materiału Caine'a zastąpił Dave'a Douglasa. Z nim często też, z uwagi na sposób zadęcia, ogólną technikę gry na trąbce jest porównywany.

"Hissy Fit" to materiał z jakiegoś przedstawienia, performance'u - i to słychać. Niemniej jednak powiedzieć o tej płycie, że jest ona ilustracyjna jest niezmiernie krzywdzące. Utwory zawarte na niej nie mają wiele wspólnego z jazzem, a przynajmniej z jazzem środka, choć przez wielu odbiorców płyta będzie jako jazzowa postrzegana. Mniejsza o to. Ważne jest, że jej słuchanie sprawia niekłamaną przyjemność.

Dawno już nie posłuchałem płyty, która tak wciąga. Utwory mają jakąś narkotyczną moc, atmosferę przypominającą najlepsze dokonania Bauhausu czy nawet Can, czy Kraftwerku. Wyczuwa się też pewne skojarzenia z no wavem. Być może dzieje się tak z uwagi na udział w nagraniu Carla "Kokayi" Walkera (voice), który podobnie melodeklamuje tekst jak to się działo właśnie w dokonaniach z tamtego okresu. Podobna atmosfera, narkotyczny głos, który coś-tam mówi, mniejsza o tekst, którego słuchanie wprowadza, czy ma wprowadzić w jakiś trans (utwór "My Worst Habit", "The Mentor"). Być może to motoryczna perkusja, mocno kłująca uszy w każdym niemalże utworze ("Irony", "The Mentor"). Jest też granie swobodnie improwizowane ("My Worst Habit" - tu Alessi najbardziej przypomina mi Douglasa), także nawiązujące do free jazzowego idiomu ("Ornette's Advice").

Umiejętności instrumentalne pozostałych muzyków są wyborne. Solo, zapomnianego nieco w czasach miłościwie panującego nam Erika Friedlandera, Hanka Robertsa w utworze "Ice Man" jest po prostu wyśmienite. Także niczego złego nie można powiedzieć o kompetencjach Petera Epsteina grającego na saksofonach.

Sam Alessi - powoli staje się jedną z nadziei współczesnej muzyki improwizowanej z jazzowym rodowodem. Gdy zamiary Dave'a Douglasa oscylują w kierunku innej, niejazzowej muzyki (czego jak dotąd wydanymi w tym roku płytami nie potwierdził), Alessi i Cuong Vu być może stanowią przyszłość jazzowego grania na trąbce. W każdym bądź razie nagrania z płyty "Hissy Fit" o tym przekonują.

Nie chcę się powtarzać, ale doprawdy znakomita to płyta, zmuszająca wciąż do ponownego słuchania.

Ralph Alessi And Modular Theatre - Hissy Fit, Love Slave 102, 1999, recenzja ukazała się pierwotnie w diapazon.pl dnia 12.05.2002 r.

Brak komentarzy: