niedziela, 11 listopada 2012

Marty Ehrlich's Dark Woods Ensemble - Emergency Peace (diapazon.pl)

Kiedy słucham takich zespołów, jak Dark Woods Ensemble, czy duetów Ehrlicha, niemal zapominam, jak intensywna i żarliwa może być gra tego muzyka.

A przecież w swoim kwartecie, czy też gdy występuje gościnnie u innych muzyków, potrafi zagrać energicznie, energetycznie, nie obca jest mu także stylistyka free. Myślę zresztą, że owe swobodne myślenie jest słyszalne niemal w każdej formacji Ehrlicha, chociaż nie zawsze jest to estetyka free jazzu.

Trio Dark Woods Ensemble powstało by eksplorować zestawienie klarnetu (przede wszystkim, albowiem multiinstrumentalista Ehrlich, nie odmawia sobie gry także na innych instrumentach) z największymi instrumentami smyczkowymi: wiolonczelą i kontrabasem. W tej formule występuje już kilkanaście lat, choć nie zawsze w tym samym składzie. Z zespołem tym występowali tacy wiolonczeliści jak: Hank Roberts, Abdul Wadud, czy Erik Friedlander i basiści: Lindsey Horner, Mark Dresser i Mark Helias. Niekiedy skład zespołu, jak w dwu utworach na tej płycie ulegał poszerzeniu, stając się kwartetem (poszerzony albo o pianistę Muhala Richarda Abramsa albo o gitarzystę Marca Ribota), a nawet kwintetem (wraz z Vincentem Chanceyem na waltorni i Donem Aliasem na instrumentach perkusyjnych).

W zasadzie jaka jest ta i wszystkie następne płyty stworzone pod szyldem The Dark Woods Ensemble wyjaśnia sama nazwa - zawiera ona mroczną, tworzoną przede wszystkim przez instrumenty drewniane muzykę. Nie inaczej jest na tej płycie. Pozbawiona instrumentów perkusyjnych muzyka dzieje się w pewnym abstrakcyjnym zawieszeniu. Choć nie można mówić, by muzyka ta była pozbawiona rytmu. Jest on grany i wyczuwany, ale na takiej zasadzie jak np. w klasycznych kwartetach smyczkowych, choć tu rytmika ma mimo wszystko większą intensywność.

Nie będę się wypowiadał jeszcze raz o kompetencji improwizacyjnej Ehrlicha. Nie nagrał on bowiem chyba jednoznacznie złej, czy nawet jedynie niedobrej płyty, zawsze dając się poznać od najlepszej strony. Na "Emergency Peace" występuje z wieloletnim partnerem Juliusa Hemphilla (który jest jakby "ojcem duchowym" Marty'ego Ehrlicha) i ponoć najciekawszym jazzowym wiolonczelistą Abdulem Wadudem, a także z Lindseyem Hornerem, basistą funkcjonującym raczej w kręgach awangardy jazzu. Do tego podstawowego składu w dwu kompozycjach (jednej własnej) dołącza ojciec AACM Muhal Richard Abrams - samo to już powinno ukazywać jaką renomą cieszy się Ehrlich (jak napisał, któryś z krytyków "mało znany saksofonista").

Nie odpowiem jednoznacznie, czy ten skład jest lepszy, czy gorszy od pozostałych. Udział Abramsa rzeczywiście ubarwia i kompozycję Ehrlicha "Dusk" i jego własną "Charlie In The Parker". Płyta zawiera też wyśmienite fragmenty nagrane jedynie w triu, jak choćby utwór tytułowy, czy hemphillowski "The Painter". Wydaje się, że koncepcja ciemno-drzewnego tria Ehrlicha jest na tyle skrystalizowana i realizuje ją przy pomocy wybitnych instrumentalistów, że w zasadzie konkretny skład nie wpływa na jakość muzyki. Jeśli miałbym wskazywać czym się różni ten skład od najbardziej popularnego (na płytach) z Heliasem i Friedlanderem, powiedziałbym, że jest on odrobinę jaśniejszy w brzmieniu i bardziej ruchliwy. Ale jedynie odrobinę.

Marty Ehrlich's Dark Woods Ensemble - Emergency Peace, New World/CounterCurrents, 80409-2, 1991, recenzja ukazała się pierwotnie w diapazon.pl dnia 19.05.2002 r.

Brak komentarzy: