Za życia Sun Ra urastał do rangi legendy. Sam ją tworzył. Posłannictwo rodem z gwiazd, filozofia, oprawa koncertów, sięgnięcie po elektroniczne instrumentarium w czasach, gdy nie śniło się to jeszcze filozofom (za wyjątkiem samego Sun Ra) - to wszystko tworzyło otoczkę powodującą, że Sun Ra i kolejne wcielenia jego zespołów, z których najbardziej znana jest chyba Arkestra, były niejako nierealne, mistyczne.
Miarą muzyki, czy przetrwała czas, w którym była tworzona, jest wpływ na innych twórców, a w jazzie także sięganie do niej i przetwarzanie jej przez kolejnych muzyków.
Odpowiedzieć na to pytanie w stosunku do muzyki tworzonej przez Sun Ra jest niezwykle trudno. Nie podejmuję się odpowiedzi na pierwsze z wyżej postawionych pytań - po prostu nie wiem, czy istnieje wyraźny wpływ tej muzyki na poczynania obecnych muzyków. Poszczególne utwory Sun Ra są natomiast rzadko zauważane przez innych twórców. I doprawdy trudno powiedzieć dlaczego tak się dzieje. Czy uznawana jest kongenialność autorskich wykonań, czy też są one dla współczesnych nieciekawe - nie wiem.
Faktem jest, że znam w zasadzie jedynie dwa zespoły, które sięgnęły po repertuar Sun Ra, ale za to cały swoje oblicze skonstruowały korzystając z kompozycji Sun Ra. Pierwszy i pewnie w chwili obecnej bardziej znany, to jeden z zespołów prowadzonych przez Kena Vandermarka - Spaceways Incorporated. Drugi, znacznie wcześniejszy i chyba bardziej efemeryczny, to Myth Science. Znana mi jest jedna zaledwie płyta tego zespołu i nie mam pojęcia czy zespół ten nie tylko działa do tej pory, ale działał przez jakiś dłuższy czas.
Myth Science został powołany do życia przez entuzjastę muzyki Sun Ra, basistę Reubena Raddinga, który zatrudnił do niej muzyków wcale nie wielbiących muzyki Sun Ra. Na tenorze gra Tim Otto, który został wybrany ze względu na podobny sposób gry do Johna Gilmore'a, etatowego tenorzysty Arkestry. Gra Anthony Coleman, albowiem Redding uważa, że jego gra jest słabo udokumentowana, ale jest to wybitny organista. Briggan Krauss, ze względu na swój własny niepowtarzalny styl, zaś Ed Ware, albowiem jest to perkusista, który mógł unieść tą muzykę.
A jaka jest? Nie będę się starał porównywać jej z oryginalnymi wykonaniami. Nie ma to sensu. Bardziej interesuje mnie, czy muzyka Myth Science potrafi do siebie przekonać. I tu odpowiedź jest twierdząca. Kwintet dwu saksofonistów, organisty i sekcji rytmicznej gra niemalże przebojową muzykę jazzową. Coleman jawi się jako bardzo kompetentny organista, potrafiący tej swingującej muzyce nie tylko dodać barw, ale niemalże (wraz z doskonałą sekcją) ponieść ją. Dwaj saksofoniści są wspaniali. W istocie Otto przywołuje pamięć Gilmore'a. Klasą samą w sobie jest Krauss, który wówczas był u początków swej kariery, która co tu dużo mówić powinna mieć znacznie bardziej burzliwy i znaczący przebieg.
Słuchając Myth Science po ładnych kilku latach od wydania tej płyty zawsze znajduję w niej wyśmienity relaks. Ta muzyka potrafi pokazać się z najlepszej strony, choć nie wątpię, że najlepiej słuchałoby mi się jej na koncercie. Zwiewne, niemalże taneczne tematy, z silnym groovem to jest to co podczas koncertów porywa do tańca. Nawet zgrzyty organów i przedęcia saksofonów, abstrakcyjne linie tworzone przez saksofonistów nie są w stanie zmienić tego ogólnego wrażenia. Pomimo upływu już wielu lat od powstania tych kompozycji oraz tej muzyki, robi ona zdecydowanie lepsze wrażenie od innych podobnych organowych zespołów funkcjonujących na dzisiejszej scenie jak choćby Zony Mash. Może zatem kompozycje Sun Ra? Może kosmiczny wpływ samego Sun Ra? A może po prostu swing?
Myth Science - Love In Outer Space, Knitting Factory, KFW-186, 1995, recenzja ukazała się pierwotnie w diapazon.pl dnia 20.06.2002 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz