niedziela, 11 listopada 2012

Big Satan - Souls Saved Hear (diapazon.pl)

Trudno mi się oprzeć pokusie pisania o obecnych poczynaniach Tima Berne'a i jego zespołów w kategoriach innych niż, jak o Nowej Muzyce. I nie chodzi mi tu bynajmniej, że "Souls Saved Hear" jest płytą stosunkowo nową, niosącą zatem nową muzykę, ale o Nowej Muzyce, jako o pewnym zjawisku, które jest trudno definiowalne dotychczasowymi kategoriami, czy lepiej powiedziawszy rodzajami muzyki.

Stwierdzenie, że jest to jazz, wynika chyba wyłącznie z przyzwyczajenia do postrzegania Berne'a jako muzyka jazzowego. Na pewno takie korzenie ma. Jednakże muzyka jaką przynosi nowy album Big Satan, podobnie zresztą jak poczynania innych zespołów Berne'a, jak Hard Cell, czy Science Friction stanowi swoistą kategorię samą w sobie. Tak, jak dotąd nie gra chyba nikt oprócz Berne'a. W swej konstrukcji, muzyka stanowi połączenie kompozycji, z dużą ilością materiału improwizowanego. Prawdopodobnie też te właśnie improwizacje, o raczej jazzowej strukturze, kwalifikują tę muzykę jako jazz. Trudno jednak nie zauważyć, że obok typowych elementów jazzu, pojawiają się tutaj zarówno nowe struktury rytmiczne - w grze Raineya sporo jest odniesień tak do muzyki klubowej, jak nawet i do hardcore'u, jak również dźwięki, głównie generowane przez Ducreta, które więcej wspólnego mają z nowoczesnym rockiem, czy nową muzyką elektroniczną. "Souls Saved Hear" mimo, że nagrany w tym samym składzie, co wcześniejszy aż o 8 lat "Big Satan" przynosi muzykę o zupełnie innej strukturze. O ile jeszcze pierwsza odsłona Wielkiego Szatana w jakiś sposób wpisywała się w poczynania innych zespołów o takim samym składzie (saksofon-gitara-perkusja), jak choćby trio Paula Motiana, to Big Satan A.D. 2005, jest zespołem, który gra zdecydowanie inaczej.

Z drugiej strony, uważny słuchacz poczynań Tima Berne'a, łatwo zauważy, że saksofonista ten od lat wykazuje dążenia do stworzenia jakiejś nowej jakości w muzyce. W sumie, za takie można było postrzegać już choćby Bloodcount sprzed z górą dziesięciu laty. Na pewno zaś oba wspomniane, czyli Hard Cell czy Science Friction, próbują zredefiniować nasze przyzwyczajenia o muzyce jazzowej. O ile to jeszcze jazz. I nawet jeśli przyjmiemy, że to nie jest ważne - choć ulegam tu jedynie tej modzie na chwilę - to i tak, nowa muzyka Berne'a pozostanie Nową Muzyką.

Czy to jeszcze jazz? Jeśli dla kogoś, jak choćby dla mnie jest to w jakiś sposób istotne, to można Big Satan (a zatem także i Hard Cell i Science Friction) postrzegać jako zespoły jazzowe. W sumie, cokolwiek by nie powiedzieć spełniają one praktycznie wszystkie elementy klasycznej już, a przyjmowanej przeze mnie za trafną, definicji Joachima Berendta, dodając jedną rzecz, o której ten wielki krytyk jakby zapomniał: ciągłe poszukiwanie nowości (w sensie nowych środków muzycznych), które dla mnie jest bardzo ważne i współdefiniujące tę muzykę. Jeśli zatem dla kogoś, jak dla mnie, istotnym jest nie tylko zadowolenie z dobiegających z kolumn głośnikowych dźwięków, ale również świadomość słuchania określonej (lub nieokreślonej) muzyki, to niewątpliwie można w muzyce Big Satana znaleźć sporo ciekawych dźwięków i rozwiązań formalnych, świadczących o ciągłym rozwoju muzyki jazzowej.

Dla mnie, poczynania Berne'a od kilku ładnych lat, to niemal samo sendo najbardziej progresywnego jazzu ostatnich lat. Nowy album Big Satan, jedynie wpisuje się na tę listę utwierdzając mnie w tym przekonaniu.

W postscriptum już niejako winny znaleźć się trzy uwagi: po pierwsze "Souls Saved Hear" nie jest płytą łatwą w słuchaniu, ale nie należy się zrażać po pierwszym jej wysłuchaniu, po drugie zaś, nie wiem, czy to sposób nagrania, czy zamierzona konwencja, jednakże od strony realizacji dźwiękowej, płyta zawiera sporo dźwięków-śmieci, jakichś przydźwięków, sprzężeń, pisków, powodujących, że realizację można uznać za "brudną". Domniemywam jedynie, że ów brud jest zamierzonym działaniem realizatora dźwięku. Po trzecie, w końcu, poziom muzyczny prezentowany przez wszystkich trzech biorących w nagraniu muzyków jest niebotyczny - stwierdzenie, że jest to popularne "mistrzostwo świata" jest nie tylko trywialne, ale wręcz niewystarczające.

Big Satan - Souls Saved Hear, Thirsty Ear, 57151, 2004, recenzja ukazała się pierwotnie w diapazon.pl dnia 29.10.2005 r.

Brak komentarzy: