sobota, 10 listopada 2012

Ellis / Eneidi / Valsamis - American Roadwork (diapazon.pl)

Zastanawia mnie niekiedy moje życie śledzącego zbieracza. Oto w jakimś nagraniu zaistnieje jakiś muzyk, którego gra mi odpowiada, potem jeszcze zagra gdzie indziej i już wiem. Szukać! Wyszukiwarka, krótki przegląd czy pośród zamawianych płyt nie mogłoby znaleźć się to nazwisko. A potem oczekiwanie. Przecież w innym kontekście, z innymi muzykami może zagrać zupełnie inaczej.

Właśnie takim muzykiem, który bodaj najpełniej nadaje się na podobną do przedstawionej wyżej historyjek, jest Lisle Ellis, czy jak kto woli obecnie L.S.Ellis, kanadyjski (przynajmniej jeśli chodzi o miejsce urodzenia), 55-letni już basista i podpora fenomenalnej grupy What We Live. Robiąc listę płyt zamawianych z CIMP, zauważyłem stosunkową nowość, bo nagraną i wydaną w 2004 roku, płytę firmowaną przez trio: Lisle Ellis - Marco Eneidi - Peter Valsamis. Cóż, 2/3 grupy stanowiło silną rekomendację, bowiem wspomniany Ellis i Eneidi, to muzycy, których gra od dłuższego czasu przekonuje mnie w najwyższym stopniu.

Tyle, że... Ellis niemal zawsze pojawiał się w doskonałym What We Live. Niby skład cimpowego tria w zakresie instrumentalnym jest zbliżony, ale stanowić to może jeszcze jeden przyczynek, do porównywania z tamtym zespołem. Ostatecznie porównanie będzie. Jeden i drugi zespół to trio. W jednym i w drugim jest sekcja rytmiczna oraz saksofonista. Oba zespoły grają też jazz, dość swobodnie go traktując. Tyle. Tyle porównań i tyle podobieństw. To zdanie nie podlega wykładni a contrario.

Jak przystało na speców od free jazzu, free improv, avangardy itd. płytę rozpoczyna... blues. Nawet stosownie nazwany: "Baby Please Don't Go". Skrzeczący, płaczący alt Eneidiego na początek, a potem... Potem można się przekonać w jakie rejony może zawędrować blues. Ba, można nawet rzec, że dość tradycyjny blues. Zresztą tych bluesów na płycie więcej, choćby z tytułów. Inna sprawa, że tytuł płyty zobowiązuje, a cóż może być bardziej amerykańskiego i bardziej związane z drogą i pracą niż blues. Country? No dobra, tyle, że na płycie tria nikt nie wspomninał o koniach.

Płyta "American Roadwork" to właśnie jakby swobodna impresja na temat bluesa. Swobodna zarówno ze względu na fakt, że nie trzyma się kurczowo bluesowego schematu, jak również swobodna, ze względu na sposób prowadzenia gry i improwizacji przez poszczególnych muzyków. Propozycja tria jest zatem czymś w rodzaju współczesnego odpowiednika jazzowych interpretacji tradycyjnych bluesów z początku rozwoju muzyki jazzowej. Jest jakby powrotem do korzeni. Tylko, że pomiędzy interpretacjami Armstronga, Mortona czy Kinga a chwilą obecną upłynęły we wszystkich amerykańskich rzekach całe tony improwizacji. Wobec powyższego, muzyka musi być inna i jest. I nawet niech nikt nie myśli, po słowach napisanych wyżej, że propozycja Ellisa, Eneidiego i Valsamisa to coś, co mogłoby się znaleźć w kręgu zainteresowań jazzowych tradycjonalistów. Może tak, ale wyłącznie chyba przez przypadek, bo muzyka tu zawarta, jeśli pominąć ową bluesową tradycję, jest na wskroś nowoczesna. No, może inaczej - jest nowoczesna jak inne produkcje CIMP-u, albowiem Robert D.Rusch dobiera sobie dość specyficznie grających i brzmiących muzyków. Nie ma tu zatem żadnych nowinek czerpanych ze świata muzyki klubowej, czy hiphopu. "American Roadwork" jest "nowoczesna" nowoczesnością wywodzącą się z free jazzu. Biorąc pod uwagę bluesa jako zasadnicze tworzywo służące dalszej obróbce przez muzyków - można byłoby nawet napisać, że jest to muzyczna niemal staroć. Wykopki niemal archeologiczne. Tyle, że lubię taką archeologię. Zwłaszcza, że - w przeciwieństwie do niektórych - nie zauważam, że "przecież tak już dawniej grano".

W przeciwieństwie do ostatnio recenzowanych płyt z CIMP, nie będę tym razem zamieszczał "zdecydowanej rekomendacji". Ta płyta musi bowiem trafić do odbiorcy, który wie dokładnie czego chce. Innych nie porwie do tańca, zaś jemu sprawić może przyjemność.

Ellis / Eneidi / Valsamis - American Roadwork, CIMP, #312, 2004, recenzja opublikowana pierwotnie w diapazon.pl dnia 23.01.2006 r.

Brak komentarzy: