"Traditional Jewish Song" grane przez śmietankę jazzowej awangardy. Z czym się kojarzy muzyka żydowska w wykonaniu jazzmanów? Z Masadą? Z New Klezmer Trio, Hasidic New Wave? Z kilkoma jeszcze innymi zespołami? Pewnie tak.
Do tej pory do takiej formuły przyzwyczailiśmy się. Klezmerskie (czy szerzej "żydowskie") tematy i jazzowe improwizacje na nich oparte. Najczęściej zrytmizowane również we właściwy dla jazzu sposób. "En Adir" nie przynosi takiej muzyki. Przynajmniej nie tak wprost.
Jedyne skojarzenie jakie mam (a pewnie nie tylko ja), to przywoływanie ducha późnego Coltrane'a. I to nawet wówczas, gdy jak w "Chag Purim" przez pierwszą minutę podawany jest niemal dosłownie temat rodem z żydowskiej muzyki ludowej. Tyle, że po jej upływie, muzyka ma tyleż wspólnego z muzyką żydowską co jesienno-zimowa plucha w mieście z moim dobrym humorem.
"En Adir" to instrumentalny popis czterech wyśmienitych muzyków odważnie sięgający po dokonania free jazzu. Ekstatyczne sola Perelmana są bodaj najdoskonalszym jej wyznacznikiem. Granie na granicy saksofonowego krzyku, atonalny akompaniament Crispell i "wolna" sekcja. Być może po tym opisie każdy stwierdzi - przecież wszystko to już było, sam zresztą napisał: późny Coltrane. Tak, prawda. W muzyce tej próżno raczej doszukiwać się jakichkolwiek dróg, którymi kroczyć ma jazz. W zamian za to otrzymujemy kawał wyśmienitego free jazzu, w swej najlepszej postaci.
Sympatycy bezzwłocznie zapewne sięgną po tę płytę. Osób, które free nie lubią nawet nie będę usiłował namawiać na jej posłuchanie.
Ivo Perelman - En Adir, Music&Arts, 4996, 1996, recenzja ukazała się pierwotnie w diapazon.pl dnia 6.11.2004 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz