niedziela, 11 listopada 2012

Mark Dresser - Unveil (diapazon.pl)

Są momenty, kiedy od pierwszych dźwięków płyty wyraz mojej twarzy wpierw zamiera w grymasie uśmiechu, a następnie jedynie uśmiech ten powiększa się i poszerza. Są takie momenty, kiedy - czapki z głów - od tych pierwszych dźwięków wiem, że do czynienia mam z geniuszem. Z tym błyskiem, który pojawia się co jakiś czas.

Słuchając "Unveil" wiem: płytę nagrał geniusz kontrabasu i muzyka tu zawarta jest genialna!

Od pewnego czasu, kiedy Dresser z coraz to większym zainteresowaniem zgłębiał tajniki mainstreamu (szczególnie jako muzyk sesyjny), niekiedy z lepszym, niekiedy z gorszym skutkiem, muzyk ten, którego uprzednio darzyłem wielkim szacunkiem odchodził powoli spośród moich typów "must have". Oczywiście muzyka jego nigdy nie schodziła poniżej pewnego i tak niedostępnego dla wielu innych pułapu, jednakże nie ciekawiła już tak i nie zaskakiwała jak uprzednio.

"Unveil" niesie muzykę niesamowitą. Radość serce roznosi po całej piersiowej klatce i grozi jakimś ciężkim schorzeniem, w dodatku z radości, ale warto znieść to niebezpieczeństwo. "Unveil" jest cudowne! To jedna z najlepszych płyt na kontrabas solo, jakie słyszałem. Oczywiście jest warsztatowo bez zarzutu. Jednakże tę jej sferę pozostawmy basistom. Niech się uczą. Oby. Dla mnie to jedna z najciekawszych propozycji solowych, jakie słyszałem w ogóle. Tylu barw, pomysłów, niespodziewanych dźwięków nagromadzonych na jednej płycie dawno już nie słyszałem. Z drugiej strony nie ma tu żadnych pustych dźwięków, tworzonych jedynie dla epatowania słuchacza sprawnością techniczną. Dzieło od początku do końca przemyślane i zagrane tak, że buty spadają. Dodatkowo uszy cieszy nieskazitelna rejestracja.

Mark Dresser - Unveil, Clean Feed, CF043, 2005, recenzja ukazała się pierwotnie w diapazon.pl dnia 12.12.2006 r.

Brak komentarzy: