Głównym bohaterem tej płyty jest Andrew Bishop. To on prowadzi główną narrację. W sumie jest to oczywiste, bowiem dzierży jedyny instrument melodyczny (a w zasadzie instrumenty) w tym zestawieniu. Pozostałe dwa, to sekcja. Można rzec typowa, bowiem do wspaniałej gry basiści i perkusiści nas już przyzwyczaili. Tu sekcja po prostu robi swoje. Niesie tę muzykę, zapewniając jej odpowiednią energię i emocjonalność. To wystarcza. Nic zresztą dziwnego. Przynajmniej za perkusją panuje wspaniały Gerald Cleaver. Basista - Tim Flood - jest mi zdecydowanie mniej znany. I tak mniej więcej tę muzykę słyszę. Gdyby był to duet Bishopa z Cleaverem, chyba niewiele muzyka ta by straciła. Niemniej jednak pomiędzy tymi dwoma muzykami, miejsce na bas Flooda jest i to w zasadzie wydaje się wystarczać.
Z drugiej strony panuje niepodzielnie na klarnecie oraz saksofonach sopranowym i tenorowym Andrew Bishop.
Można byłoby rzec, że muzyka ta nawiązuje do silnie utematowionego freejazzu, oferując swobodne improwizacje, jednakże mocno oparte o podany na początku temat melodyczny. Coś jakby odnowienie free w rozumieniu, w jakim na początku swej drogi, jeszcze z końcem lat 50 ubiegłego wieku, pojawił się on u Ornette Colemana. Coś, jakby współczesny świat dźwiękowej wrażliwości, niegdyś doprowadzony do perfekcji przez Thomasa Chapina. Jest tu zresztą kilka paralel. Obaj liderzy grają na kilku instrumentach, obaj opierają swoją muzykę o wyraźnie zaznaczony temat, z którego rozwijają swe swobodne opowieści. O ile jednak Chapin był emocjonalnie energetyczny, można powiedzieć jego koncepcja była ekstrawertyczna, to improwizacje Bishopa są introwertyczne.
Fakt - faktem, muzyka skrzy się wieloma barwami, wprowadzając na scenę już w debiutanckim albumie ciekawego muzyka i improwizatora.
Według mnie, pozycja godna polecenia.
Andrew Bishop, Tim Flood, Gerald Cleaver - Time & Imaginary Time, Envoi Recordings 0501, 2006
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz